Na off-roadowym torze łódzkiego Autotrapera mieliśmy wyjątkową okazję do przetestowania prototypu najnowszego polskiego lekkiego wozu interwencyjno-patrolowego Tur.
Made in Poland
Tur jest w całości polską konstrukcją powstałą w zakładach AMZ w Kutnie. Pierwsze jazdy poligonowe Turem odbyły się na terenie Wojskowego Instytutu Techniki Pancernej i Samochodowej (WITPiS) w Sulejówku 27 marca tego roku. Ich wyniki ze zrozumiałych względów objęte są klauzulą tajemnicy, ale wiadomo, że Tur spotkał się z dużym zainteresowaniem wojska. Prototypowy egzemplarz widoczny na naszych zdjęciach został wykonany w oparciu o podwozia nowych włoskich samochodów użytkowych SCAM dostępnych w sprzedaży sieci Iveco. Oczywiście całkowicie je przebudowano dostosowując do intensywnej eksploatacji w ciężkich warunkach - z oryginału zostały praktycznie mosty i koła (o średnicy 255/100 R16).
W wersji produkcyjnej konstruktorzy zamierzają docelowo zastosować podwozie własnej konstrukcji oraz większe koła.
Nie zadzieraj ze mną!
Wygląd Tura budzi zrozumiałe zainteresowanie, a zamocowana na jego dachu obrotowa wieżyczka strzelnicza także respekt. Auto mierzy niemal 5 metrów długości i ponad dwa szerokości. Układ kierowniczy ze wspomaganiem pracuje lekko, ale trudno przyzwyczaić się do monstrualnych rozmiarów, ponadprzeciętnej szerokości auta i zaokrąglonej przedniej maski skutecznie utrudniającej manewrowanie tym pojazdem. W tylnej przestrzeni ładunkowej ulokowano opancerzony zbiornik paliwa i koło zapasowe. Można tam przewozić także zaopatrzenie, dodatkową amunicję i paliwo bez potrzeby narażania na niebezpieczeństwo załogi składającej się z pięciu osób. Dwie siedzą z przodu, trzy z tyłu na rozkładanych siedziskach z pasów parcianych, które okazały się o wiele wygodniejsze, niż na to wyglądały. Na pochwałę zasługuje niski poziom hałasu we wnętrzu i bardzo wydajny układ klimatyzacji. Naturalnie na polu walki załoga porozumiewa się za pomocą interkomów rozmieszczonych w jego wnętrzu. W prototypie Tura zainstalowano kamerę produkcji
FLIR, pozwalającą na obserwację terenu przed pojazdem zarówno w dzień, jak i w nocy. Przez cztery wizjery umieszczone po bokach auta siedzący w środku mogą obserwować teren.
Stalowy płaszcz Tura
Sercem Tura jest trzylitrowy silnik diesla produkcji Iveco o mocy 166 KM, co jak się okazało podczas naszych jazd nie jest wystarczająco mocnym napędem dla ważącego prawie sześć ton samochodu. W prototypie zamontowano również seryjne sprzęgło, które już po kilkunastu minutach terenowej jazdy odmawia posłuszeństwa dając temu wyraz specyficznym zapachem spalenizny. Zawieszenie Bilstein oparte na pojedynczych wahaczach jest zbyt delikatne jak na auto mające sprawdzić się na polu walki, podobnie jak łopatki wentylatora chłodnicy (brak kilku z nich spowodował przegrzanie silnika i przymusowy postój). Za to Tur bezbłędnie i gładko poradził sobie z najazdami, zjazdami, trawersem i „próbą wody” (głębokość brodzenia wynosi 700 mm). Samochód spełnia standardy opancerzenia Stanag 4569 poziom 2 i 3, chroniące go przed ostrzałem z broni maszynowej kalibru 7,62x51 i 7,62x54. Jednak dalej prowadzone są prace nad podniesieniem odporności przeciw pociskami większych kalibrów. Specjalnie wyprofilowane stalowe płyty chronią
zamontowane pod podwoziem Tura wytrzymać mogą wybuch ładunku wybuchowego o masie 6 kg, który w przypadku zwykłego auta w ciągu sekund zamienia go w palący, poskręcany wrak, o czym wielokrotnie przekonały się wojska koalicji w Iraku, czy Afganistanie. Takie opancerzenie chroni również załogę przed odłamkami granatów i min przeciwpiechotnych. Grube szyby Tura mają aż siedem cm grubości, a każde z bocznych drzwi ważą po kilkadziesiąt kilogramów! Zbiornik paliwa ma pojemność 160 litrów, co starcza na około 300 kilometrów.
Interwencyjno-patrolowy pojazd rozpoznania terenu - Tur stanowić ma alternatywę dla używanych z konieczności w strefie działań bojowych Honkerów, Dzików czy też opancerzonych pojazdów Skorpion. Pojazd klasy Tura może przyczynić się znakomicie do większej efektywności i bezpieczeństwa polskich żołnierzy biorących udział w misjach rozjemczych i stabilizacyjnych na świecie. Jeśli wszystkie próby i badania zakończą się sukcesem, AMZ Kutno mogłoby wkrótce rozpocząć dostawy Tura, którego cena w zależności od wyposażenia wynosić ma około 200 tysięcy euro.
Tekst i zdjęcja: Mototarget