Kilka dni temu posłowie przyjęli nowelizację przepisów, która zaostrza sankcje za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Policja przyjęła zapowiedź nowych regulacji z gorącą aprobatą, wśród kierowców nie brakuje jednak takich, którzy tak twardym prawem czują się obrażeni.
Nowe przepisy przewidują, że kierowca przyłapany na jeździe przy zawartości alkoholu we krwi większej niż 0,5 prom. - oprócz kary więzienia - będzie musiał zapłacić na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej co najmniej 5 tys. zł. Jeśli nie będzie to pierwszy wyrok za takie przestępstwo, kwota wzrośnie do co najmniej 10 tys. zł. Oprócz tego na sprawcę nakładany będzie też zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. W przypadku pierwszego zatrzymania na okres od 3 do 15 lat, a w przypadku recydywistów dożywotnio.
Zmienione prawo wprowadza również obowiązek zamontowania przez sprawców skazanych za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości mechanicznej blokady, uniemożliwiającej uruchomienie silnika samochodu w przypadku, gdy poziom alkoholu w wydychanym przez kierującego powietrzu przekracza 0,1 mg alkoholu w 1 dm3. Prowadzenie samochodu wyposażonego w "alcolock" będzie możliwe co najmniej po upływie połowy orzeczonego zakazu jazdy, a w przypadku dożywotniego zakazu prowadzenia pojazdów, najwcześniej po upływie 10 lat.
Takie prawo określić można mianem „twardego”. Pytanie tylko, czy rzeczywiście jest nam ono potrzebne? Policja jest przekonana, że tak, i w ostatnich latach nasila nadzór nad kierowcami. W 2010 roku mundurowi przeprowadzili 3,3 mln kontroli trzeźwości, w 2012 r. 7,3 mln, a w 2014 aż 15,4 mln. Jakie były ich efekty? W 2010 roku wykryto 165 tys. nietrzeźwych kierujących, w 2012 roku 171 tys., a w 2014 140 tys. Należy jeszcze pamiętać, że w Polsce limit alkoholu to 0,2 prom., podczas gdy w większości państw Unii Europejskiej 0,5 prom.
Liczba osób jeżdżących po alkoholu maleje. Dla policji jest to bezpośredni skutek częstych kontroli - także „przesiewowych”, podczas których sprawdzani są wszyscy kierowcy poruszający się daną ulicą czy drogą. Nie brakuje jednak takich, którzy są przekonani, że to wpływ zmian społecznych, które doprowadziły do zaniku aprobaty dla jazdy po kieliszku.
Podobnego zdania jest również Włodzimierz Zientarski, który uważa, że znowelizowane przepisy obrażają Polaków. W jego opinii, w Polsce istnieje problem pijanych kierowców, ale jego nasilenie nie jest większe niż w przypadku innych narodów.
tb/