Władza obawia się kierowców. Obowiązkowa zmiana ogumienia pozostanie tylko ideą
Pod koniec roku władze Niemiec, Czech, a nawet Białorusi wymagają od kierowców wymiany opon na zimowe. W Polsce jedynym warunkiem dotyczącym ogumienia jest odpowiednia głębokość bieżnika. Nie jest ważny wiek opony, jej przeznaczenie czy rozmiar. Obowiązku wizyty u wulkanizatora nie ma i długo nie będzie.
Właściciele zakładów oponiarskich czekają z utęsknieniem na pierwsze opady śniegu. Większość kierowców właśnie wtedy przypomina sobie o zalegającym w garażu ogumieniu zimowym. Tyle tylko, że wówczas będzie już nieco za późno. Opony powinniśmy wymieniać, gdy średnia temperatura powietrza wynosi 7 stopni Celsjusza. W takich warunkach letnie gumy stają się twardsze i tracą swoje właściwości.
By poruszyć wyobraźnię kierowców można oczywiście skupić się na kwestiach technologicznych – agresywniejszym bieżniku czy ilości krzemionki. Alternatywą są szokujące statystyki policji. Lepiej jest jednak podkreślić, że podczas hamowania na śniegu nawet najlepsza opona letnia wypada tragicznie w porównaniu z zimowym odpowiednikiem. Różnica wynosi około 10 m przy prędkości zaledwie 40 km/h. To łączna długość dwóch większych samochodów. Innymi słowy, to drogowe być albo nie być.
Kierowcy nie mają świadomości, że opony stanowią jedyny punkt styczności pojazdu z drogą. Jeśli nie są one przystosowane do warunków, nie spełniają swojej roli. Zbyt dużą wagę przywiązujemy do elektronicznych kagańców, które i tak nie zadziałają, jeśli opony nie złapią kontaktu z podłożem. Policja podaje w statystykach, że wypadki z racji niewłaściwego ogumienia to zaledwie 25 proc. z 64 incydentów w ciągu całego roku wynikających z niesprawności technicznej pojazdu. Dziwnym trafem w grudniu zauważyć można znaczny wzrost śmiertelnych wypadków właśnie z winy kierujących. Zrzuca się to na prędkość i wymuszenie pierwszeństwa, ale statystyki pokazują też, że przy złej pogodzie kierowcy jeżdżą ostrożnej.
Problem zauważyli ubezpieczyciele, jednak ich ręce są związane. Zakres polisy OC jest identyczny dla wszystkich kierowców, niezależnie od jej ceny. Jeśli jednak będziemy mieli stłuczkę zimą na oponach letnich, o pieniądzach z dodatkowego Auto Casco możemy w praktyce zapomnieć. Firma zawsze może powołać się na zapis mówiący o rażącym zaniedbaniu ze strony kierowcy. Tak samo rozpatrywane jest też spowodowanie wypadku podczas rozmowy przez telefon komórkowy.
Skoro jazda na niewłaściwym ogumieniu to rażące niedbalstwo, dziwić może brak odpowiednich przepisów regulujących to zagadnienie. Projekty zmian w ustawach oczywiście istniały – jeszcze za czasu rządów Platformy Obywatelskiej – jednak nigdy nie przebiły się przez legislację. Pojawiały się głosy, że zapisy są efektem lobbingu firm oponiarskich, które chcą zarobić na kierowcach. Biorąc jednak pod uwagę, że w ciągu mroźnych miesięcy zużyć można opony letnie w takim samym stopniu jak "zimówki", ten argument wydaje się po prostu nietrafiony.
Innym uzasadnieniem "letnich" kierowców jest ciepła zima, która przekłada się na większe zużycie ogumienia zimowego. Jeśli jednak – wzorem innych krajów – specjalne opony byłyby wymagane do 1 marca, pracowałyby one w najlepszej dla siebie temperaturze. Niestety, byłby to kolejny przymus dla olbrzymiej grupy wyborców. Na tle europejskich przepisów, nie prezentujemy się najlepiej. Nie musimy wozić zapasowych żarówek, kamizelki odblaskowej czy nawet apteczki. Trudno więc wymagać, by posłowie nagle wzięli się za tak "błahy" element jak opony, skoro nowy obowiązek mógłby być źle przyjęty przez część wyborców.