Trwa ładowanie...
d2wwe69

"Witajcie w domu brytyjskich wyścigów"

d2wwe69
d2wwe69

Za 99 funtów plus VAT za osobę masz cały dzień wrażeń na torze, dwa posiłki i dobry widok z loży - zachęcają plakaty reklamowe. Korki zaczynają się na długo przed drogowskazem, który tłumaczy, jak pojechać na rondzie: w lewo Silverstone Circuit, w prawo kwatera główna Spykera, najsłabszego zespołu F1.

W promieniu 60 kilometrów swoje siedziby mają jeszcze cztery inne teamy, a piąty - McLaren, jest o półtorej godziny drogi stąd. "Witajcie w domu brytyjskich wyścigów samochodowych" - głosi napis nad bramą wjazdową.

Za dwa tygodnie, gdy Lewis Hamilton przyjedzie bronić w GP Wielkiej Brytanii pozycji lidera klasyfikacji kierowców, na parkingu przy torze nie będzie wolnego miejsca. Na testach zorganizowanych od wtorku do czwartku nowy bohater Brytyjczyków się nie zjawił. Dostał wolne od McLarena, którego szefowie coraz poważniej się zastanawiają, jak ochronić swój skarb przed medialną gorączką. Jednak nawet bez Hamiltona trzy dni sprawdzania i poprawiania bolidów ściągnęły na tor kilkanaście tysięcy widzów.

Testy to marzenie maniaków Formuły 1. Podczas nich można się przyglądać samochodom z poziomu toru, a nie tylko wzniesionych nad nim trybun. Na Silverstone da się obejść wzdłuż siatki ochronnej niemal całą pięciokilometrową pętlę i w niektórych miejscach zobaczyć bolid z odległości 30 metrów. Wtedy czuje się ten sport każdym zmysłem: smugę spalin, ryk silnika, od którego uszy bolą jeszcze przez długie godziny. Widok z kamery czy nawet z balkonów stojącej przy torze słynnej Brooklands Suite to nie to samo. Rozpędzony do ponad 250 km na godzinę samochód z odległości kilkudziesięciu metrów wygląda jak widmo.

d2wwe69

Formuła 1 jest już w tym sezonie po siedmiu Grand Prix, do końca zostało dziesięć. Dlatego sesje testowe na Silverstone były jednymi z najważniejszych w roku. Dla tych, którzy chcą jeszcze dogonić McLarena, Ferrari i BMW, to ostatnia chwila, by mocno ruszyć do przodu.

Najbogatsze zespoły najchętniej testowałyby cały czas, ale teraz w Formule jest moda na cięcie wydatków. Wielcy w ramach wyrównywania szans sami narzucają sobie ograniczenia. W dżentelmeńskiej umowie przyjęto, że w testach bierze udział tylko jeden bolid, a każdy team może przejechać rocznie 30 tys. kilometrów, czyli trzy czwarte równika. To mniej niż pokonuje rocznie zawodowy kolarz.

Nawet przy tych ograniczeniach wydatki robią wrażenie. Na każdy kilometr testów BMW Sauber wydaje 1500 dolarów, a przecież nie jest najbardziej rozrzutnym zespołem. Timo Glock ostatniego dnia zajęć w Anglii jeździł ze średnią prędkością 226,5 km na godzinę. Jeśli przemnożyć to przez kilometrową stawkę, a potem przez 9 - liczbę teamów, które zjawiły się w Anglii - wychodzi, że pieniądze mkną przez Silverstone w tempie ok. 3 mln dolarów na godzinę. Samych opon każdy zespół zużywa rocznie podczas testów ponad tysiąc. Siły działające na bolid są tak wielkie, że średnio po 150 km opona nadaje się do wyrzucenia. Dlatego dostawca, Bridgestone, na trzy dni testowania w Anglii przywiózł ich aż 1100. Na wyścigowy weekend zabiera dwa razy więcej.

Tutaj bije serce Formuły 1, ale jej angielski jedynowładca Bernie Ecclestone wcale nie jest przekonany, że w domu najlepiej. Ciągle straszy, że jeśli tor nie zostanie zmodernizowany, nie przedłuży kończącego się w 2009 roku kontraktu. Bardziej mu się opłaca wyprowadzić F1 do Abu Dabi czy Korei, niż czekać bez końca na nowy padok czy pit stop. Na razie jednak tylko straszy, a Silverstone żyje wspomnieniami i czeka na Hamiltona za dwa tygodnie. Brytyjski kierowca nie wygrał tu od siedmiu lat.

d2wwe69
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2wwe69
Więcej tematów