W centrum miasta samochód, nawet wyścigowy, nie ma szans z tramwajem - dowiódł eksperyment zorganizowany przez katowickich policjantów. Podczas zaimprowizowanej rywalizacji 280-konne auto prowadzone przez kierowcę wyścigowego Macieja Dreszera było wolniejsze niż komunikacja miejska.
- Przy porannym ruchu nie było możliwości wyprzedzenia tego tramwaju - ocenił kierowca po dojechaniu do mety.
Policjanci zorganizowali tę akcję, aby sprawdzić, jak najszybciej dostać się do centrum miasta wgodzinach szczytu i czy warto zostawić samochód na parkingu, by przesiąść się do komunikacji miejskiej. Okazało się, że to lepsze rozwiązanie, zwłaszcza w godzinach szczytu.
Tramwaj i auto Dreszera wystartowały równocześnie po godz. 8 z przystanku tramwajowego Brynów Pętla. Metę wyznaczono kilka kilometrów dalej, na przystanku na ulicy św. Jana, w pobliżu Rynku. Zgodnie z umową, tramwaj - który jak każdego dnia także tym razem wiózł pasażerów - miał trzymać się rozkładu jazdy. Natomiast Dreszer miał jechać zgodnie z przepisami ruchu drogowego, czego pilnował jadący z nim policjant.
Tramwaj biorący udział w wyścigu to zwykły pojazd starego typu, jadący z Katowic do Bytomia. Jego zwykły czas przejazdu z brynowskiej pętli do Rynku wynosi ok. 14 minut. Podczas środowego "wyścigu" na przystanek przy św. Jana dojechał o 8.24. Auto Dreszera dotarło trzy minuty później. Dodatkową minutę zajęło zaparkowanie, co - jak komentowali dziennikarze - i tak było znakomitym wynikiem.
- Trzeba umieć przegrywać - powiedział Dreszer, pytany na mecie, czy przegrana z tramwajem nie jest dla kierowcy wyścigowego frustrująca. Ocenił, że podczas porannego szczytu komunikacyjnego nie było możliwości wyprzedzenia tramwaju, w niektórych miejscach szybciej byłoby poruszać się pieszo.
Jak opisywał, najtrudniejsze było włączanie się do ruchu, choć kierowcy patrzyli na jego nietypowe auto łaskawym okiem. Momentem krytycznym był zator na samym początku trasy. Gdzieś na przystanku doszło do drobnej stłuczki. - To kolejny argument, żeby po Katowicach jeździć tramwajem, szczególnie w godzinach szczytu - uważa kierowca.
Dziennikarze pytali też Dreszera o nagłośnione ostatnio wyczyny kierowcy o pseudonimie Frog, który jeździł ulicami miast, dziesiątki razy łamiąc przepisy. - Oczywistą rzeczą jest, że takich ludzi powinno się karać, zabierać im prawo jazdy i kierować na badania, aby sprawdzić, czy w ogóle nadają się do tego, żeby mieć prawo jazdy - skomentował.
Maciej Dreszer jest młodym kierowcą wyścigowym, który angażuje się w akcje informacyjne organizowane przez śląskich policjantów. Jest członkiem kadry narodowej w zespole Race National Team Poland.
tb/