[
]( https://kiosk.burdamedia.pl/? ) Dwa nowe, japońskie SUV-y wrzucamy w trzy ekstremalne środowiska. Infiniti EX37 i Lexus RX 350 muszą sprawdzić się w miejskich korkach, na krętych drogach i w trudnym terenie. Naszym poligonem doświadczalnym jest trasa z Wrocławia do samego serca dzikiej natury: na szczyt góry Ślęża.
Kiedyś kupiłem szampon do każdego rodzaju włosów – tłustych, normalnych i suchych. I tak naprawdę okazał się do d... (no niech będzie, do kitu). Podobne obawy mam zawsze w przypadku samochodów o jakże magicznej nazwie SUV. Zwykle mają łączyć zalety kombi i usportowionego samochodu terenowego. Nauka zna jednak inne konfiguracje i większą liczbę typów aut skojarzonych w jednym. I tak było również w naszym przypadku. Zarówno Lexus RX350, jak i Infiniti EX37 niosą pierwiastek luksusu wybornej limuzyny.
Nazwa SUV zobowiązuje, ale tak naprawdę większość tych samochodów „żyje” w mieście. Tu jest ich naturalne środowisko. Nim więc wybraliśmy się na wycieczkę na Ślężę, pokręciliśmy się po Wrocławiu. Tu zdecydowanie lepiej czuje się Lexus. Wysokie nadwozie i wysoko zamontowane wentylowane fotele dają wrażenie zasiadania na mostku kapitańskim. Panowanie nad ruchem ulicznym w standardzie. Do tego 19-calowe koła z ogumieniem o wysokim profilu i pneumatyczne zawieszenie. Komfort gwarantowany.
* WIĘCEJ ZDJĘĆ W GALERII * Kamera cofania ułatwia parkowanie tyłem. Tu jednak Infiniti przegoniło Lexusa. To idealny samochód dla telemaniaków lub zarażonych bakcylem wideofilmowania. Zamontowali w nim cztery kamery – można więc obserwować każdą stronę samochodu. Wyborne! Tym bardziej że po przesiadce z wysokiego Lexusa można odnieść wrażenie zasiadania bezpośrednio na asfalcie. No i jeszcze coś dla leniuchów. Składane oparcia tylnych foteli można podnieść po naciśnięciu przełącznika na tunelu środkowym lub w bagażniku. Rączki pozostają wolne, a czarną robotę wykonają silniki elektryczne.
Ucieczka w plener
Kierujemy się na południe. Nasz cel, choć oddalony o ponad 40 km, jest już widoczny na rogatkach Wrocławia. Góra Ślęża sterczy jak kopiec kreta na polu golfowym. Nic dziwnego – choć nominalnie nie jest wysoka (718 m n.p.m.), to wyniesiona o 500 m nad poziom w miarę równej okolicy. Dodatkowym punktem orientacyjnym jest umieszczona na szczycie 136-metrowa wieża nadajnika radiowo-telewizyjnego. Pod kołami droga nr 35 – dawna krajowa 5. Napchana samochodami jak autobus w szczycie. Niewiele okazji do wyprzedzania. Oba SUV-y jednak świetnie wykorzystują luki w sznurze pojazdów. Widlaste szóstki kryją potencjał łatwo uwalniany prawą stopą. Trzy i pół litra pojemności skokowej i 277 koni Lexusa żwawo napędza to auto, 6-stopniowy automat redukuje bez ociągania.
Jeszcze lepiej radzi sobie Infiniti. Tu pod maskę wepchnęli 3,7-litrowy motor generujący 320 KM w cuglach 7-biegowej przekładni. Wciskaniu w oparcie fotela towarzyszy szlachetna odmiana dzikiego ryku uwalnianego przez symetryczne wydechy. Konie Infiniti to chyba najtańsze zmotoryzowane konie takiej klasy w okolicy. W salonie (liczba pojedyncza jak najbardziej na miejscu) sprzedadzą wam bowiem EX37 GT już za 206 800 zł. Nawet po dorzuceniu wszystkich możliwych dodatków nie zapłacicie więcej niż 240 tys. zł. Wypadnie po 750 zł za rasową jednostkę mocy. To prawdziwa wyprzedaż. Jeśli nic się w tej materii nie zmieni, to nowej na naszym rynku marce wróżymy błyskotliwą karierę.
Po drodze zaplanowaliśmy odwiedziny w Zamku Górka w południowo-zachodniej części Sobótki. We wczesnym średniowieczu mieszkali tu zakonnicy chrystianizujący okoliczną ludność. Dziś nowy włodarz sprawnie remontuje intrygującą budowlę.
Teraz tylko żabi skok na Przełęcz Tąpadła. Po drodze Sobótka i Sulistrowiczki. Tędy przed laty przebiegał jeden z OS-ów Rajdu Polski. Infiniti trzyma się asfaltu pewnie jak wagonik toru kolejki górskiej w wesołym miasteczku. Rewelacyjnie, błyskawicznie reagujący system napędu wszystkich kół gwarantuje dawkę adrenaliny. W Lexusie też pewnie, choć wyżej położony środek ciężkości nieco powstrzymuje od sprawdzania granic przyczepności w ostrych łukach. Spokój ESP wskazuje jednak, że pozostał jeszcze spory margines bezpieczeństwa.
Droga na Olimp
Z parkingu obok leśniczówki Tąpadła ruszamy w górę. Wąska szutrówka prowadzi stąd na szczyt Ślęży, zwanej też Śląskim Olimpem. Legendy mówią, że ta góra powstała wskutek walki, jaką anioły stoczyły z diabłami, zasypując wejście do piekła. Sprawny piechur pokonuje trasę żółtym szlakiem w nieco ponad godzinę. My skrócimy to do kilkunastu minut. Ot, takie nowe znaczenie pojęcia „turystyka kwalifikowana”. Po kilkuset metrach nasze miny nieco rzedną. Lexus da sobie radę. Jego prześwit można łatwo powiększyć.
Jedno naduszenie guzika na desce rozdzielczej i pneumatyczne miechy przesuwają RX o 3 cm w górę. Bez problemu prześlizguje się nad wystającymi w górnej części trasy kamieniami. Z Infiniti mamy problem. Niewielki prześwit zmusza nas do zaangażowania w jazdę tym samochodem dwóch osób. Kierowca pozostaje na swoim miejscu, a pasażer w kucki przesuwa się, stale monitorując przestrzeń pod podwoziem EX-a. System wymyślonych ad hoc znaków, które postronny obserwator mógłby odebrać jako zupełnie nieskoordynowane wymachiwanie rękami, pozwala wreszcie wjechać na szczyt.
Nagrodą za wytrwałość jest wspaniała panorama zachodniej części Dolnego Śląska. Widok ten można jeszcze podrasować. Trzeba skorzystać z wieży widokowej lub schodów XVII-wiecznego kamiennegokościoła. Warto też pokusić się o gościnę w domu turysty z początków ubiegłego wieku.
Zelektronizowane, nasycone nowoczesną technologią wytwory współczesnej motoryzacji jednak nie pasują do nieco tajemniczej aury tego miejsca. Chyba nie tylko my tak myślimy. Nagła burza w środku pogodnego dnia zmusza nas do odwrotu. Lexus sprawnie zsuwa się na dół. A Infiniti? Szybko nadrobi stratę na równych asfaltach.
Leżący u stóp Ślęży Zamek Górka w Sobótce jest pozostałością XII-wiecznej budowli sakralnej. Kilkakrotnie przebudowywany. Po sekularyzacji pruskich dóbr kościelnych został sprzedany rodzinie von Kulmitz. W latach 1886-91 przebudowany na eklektyczną rezydencję. Zachowały się jednak częściowo mury gotyckie oraz fragmenty Średniowiecznych polichromii. Podczas przebudowy znaleziono dwie romańskie rzeźby lwów, które obecnie stojà przed pałacową bramą. Dziś w trakcie rewaloryzacji, ale z czynnym hotelem.
Piotr Ceran