Pasjonujący wyścig na torze Silverstone tylko na moment odwrócił uwagę światka Formuły 1 od afery szpiegowskiej, w którą wplątani są pracownicy Ferrari i McLarena – pisze Mikołaj Sokół w Rzeczpospolitej.
Nie ma co się łudzić - podobnych spraw w historii Formuły 1 było znacznie więcej, ale nie nadawano im takiego rozgłosu. Trudno się spodziewać, aby przy zmianie zespołu inżynier czy projektant nagle zapominał o wszystkim, co widział podczas kilku czy nawet kilkunastu lat pracy w poprzedniej ekipie.
Zabieranie ze sobą dokładnej dokumentacji technicznej nie jest konieczne, bo po prostu większość potrzebnych informacji pozostaje w głowie. Dlatego kontrakty najlepszych projektantów czy dyrektorów technicznych są tak skonstruowane, że przy zmianie zespołu inżynier musi z reguły odpoczywać przez rok, zanim podejmie pracę w nowej ekipie.
Nie jest tajemnicą, że Nigel Stepney - główny podejrzany o kradzież planów bolidu Ferrari i przekazanie ich rywalowi - był sfrustrowany ostatnimi zmianami kadrowymi we włoskim zespole. Jak sam przyznaje, gdy poinformował o tym szefa ekipy Jeana Todta, zaczęto natychmiast traktować go jak zdrajcę. Z oświadczeń Stepneya wynika, że Ferrari postanowiło uczynić z niego kozła ofiarnego i zniszczyć jego reputację w Formule 1.