Szaleństwa na zamarzniętej rzece zakończył pod lodem
Bez ofiar obyło się podczas tej próby ćwiczenia swoich umiejętności na lodzie. Kupiony dzień wcześniej samochód utknął na zamarzniętej rzecze, a potem częściowo zatonął.
W Polsce brakuje miejsc, w których w bezpiecznych warunkach można byłoby zapoznać się z prawidłami jazdy na lodzie. Ku przerażeniu policji i straży pożarnej od czasu do czasu zdarza się przypadek próby wykorzystania do tego celu zamarzniętego jeziora lub rzeki. Tak właśnie stało się na rzece Głuszynce w Kamionkach niedaleko Kórnika. Mężczyzna postanowił wypróbować swoje kupione dzień wcześniej bmw na lodzie. Sprawę opisał serwis epoznan.pl.
- Jak wynika ze śladów widocznych na zamarzniętej tafli Głuszynki, udało mu się zrobić kilka „kółek” - mówi Wirtualnej Polsce Patrycja Banaszak z Miejskiej Komendy Policji w Poznaniu. - Lód był jednak zbyt cienki i samochód częściowo się zapadł, uniemożliwiając dalsze szaleństwa. Wtedy kierowca postanowił zdemontować tablice rejestracyjne, by zatrzeć ślady. Zapomniał jednak o naklejce na szybie, więc policjanci szybko dotarli do mężczyzny figurującego w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców jako właściciel auta. Ten pokazał jednak funkcjonariuszom zawartą dzień wcześniej umowę sprzedaży pojazdu. Następnego dnia policjanci na miejscu spotkali mężczyzn starających się wyciągnąć auto, a wśród nich feralnego właściciela, który otrzymał mandat. Z upływem godzin samochód dodatkowo zapadł się i – jak powiedział policjantom właściciel – zostanie odwieziony na złom.
Jeżdżenie samochodami po zamarzniętych zbiornikach wodnych nie jest niczym nowym. Od lat praktykuje się to w krajach skandynawskich. Tam jednak temperatury są niższe, a mróz utrzymuje się znacznie dłużej. Kopiowanie tego pomysłu w Polsce może mieć tragiczne następstwa. W lutym 2015 roku na jeziorze Tejstymy lód załamał się pod jadącym po nim samochodem. Młody kierowca utonął sto metrów od brzegu.
Tomasz Budzik, Wirtualna Polska
Źródło: Policja