Sprzedali mu uszkodzony samochód. Teraz będą tego żałować
Kupowanie samochodu używanego zawsze wiąże się z ryzykiem, że część jego przeszłości została zatajona. Tak właśnie stało się w przypadku mieszkańca Kędzierzyna-Koźla.
Wczesną jesienią zeszłego roku mężczyzna znalazł u handlarza samochodowego sprowadzone z Niemiec audi A4 z 2008 roku. Samochód był bezwypadkowy, utrzymany w świetnym stanie, miał stosunkowo nieduży, ale realny przebieg. Cena – 41 tysięcy złotych – była zdecydowanie w górnych widełkach przeznaczonego na zakup budżetu, ale mimo to kupił auto. Komis potwierdził na piśmie autentyczność przebiegu i fakt, że samochód nie wymaga wkładu finansowego.
Audi nie sprawiało żadnych problemów do pewnego dnia, kiedy po prostu się zatrzymało, a deska rozdzielcza rozpaliła się wszystkimi kontrolkami. Samochód wylądował w serwisie, gdzie nowy właściciel usłyszał diagnozę – potrzebna będzie wymiana silnika. Koszt? 10 tysięcy złotych. Naturalnie zrezygnował z naprawy i skontaktował się z komisem.
Jasno dano mu do zrozumienia, że nie ma tam czego szukać. Według przedstawicieli punktu auto było sprzedane w takim stanie, w jakim przyjechało z Niemiec. Mężczyzna nie dał za wygraną i skontaktował się z prawnikiem, jednocześnie składając na policję zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia oszustwa.
Pozytywny obrót sprawie nadały wydobyte dokumenty celne. Wynikało z nich, że audi było sprowadzone z uszkodzonym silnikiem i skrzynią biegów, a po wjechaniu na polską ziemię z licznika zniknęło kilkadziesiąt tysięcy kilometrów przebiegu. Na podstawie tych dokumentów mężczyzna zażądał od komisu odebrania feralnego pojazdu i zwrotu pieniędzy.
Chociaż w pierwszym momencie komis oferował naprawę samochodu na swój koszt, w końcu spełnił warunki swojego (byłego już) klienta, dokładając 5,5 tysiąca złotych odszkodowania. Sprawę oceniła policja. Po przeprowadzonym dochodzeniu przyznano rację mężczyźnie, a handlarz stanie przed sądem w sprawie karnej za oszustwo.
Źródło: KK24.pl