Rzadko kiedy możemy powiedzieć o Skodzie, że jest przepełniona emocjami. To marka, która kojarzy się przede wszystkim z konserwatywnym stylem i do bólu rodzinnym charakterem. Żyjąc w takim przeświadczeniu, udaliśmy się do Austrii, aby poznać zupełnie inne oblicze wyjątkowego czeskiego modelu, stanowiącego nierzadko podstawowy środek lokomocji dla przedstawicieli handlowych na całym świecie.
Założenie było proste. Kilka rundek po zaśnieżonej trasie pod malowniczo położonym Salzburgiem w opanowanym przez odwilż kraju i bezpieczny powrót do domu. Stało się zupełnie inaczej. Dojeżdżając na miejsce całego przedsięwzięcia, nikt nie spodziewał się takich emocji, bo każdy o zdrowych zmysłach, puknąłby się w głowę słysząc hasło "rajdowa Fabia". Nic bardziej mylnego.
Sportowa tradycja naszego południowego sąsiada sięga początku dwudziestego wieku. Wówczas dwóch ambitnych założycieli Skody: Vaclav Laurin i Vaclav Klement, wybrali się na paryski wyścig. Mając bardzo skromny budżet do dyspozycji, teoretycznie trudno by im było nawiązać walkę z czołówką. Fabryczny kierowca Narcie Podsednicek, nie mogąc spać w nocy, wpadł jak się później okazało, na świetny pomysł. Wszył w opony specjalne wkładki wzmacniające, chroniące jednocześnie dętki. Udał się na start i... dotarł na linię mety w Berlinie jako pierwszy.
Niestety żaden z sędziów nie spodziewał się tak wczesnego przyjazdu uczestnika wyścigu, w związku z czym zmordowany kilkusetkilometrową trasą zawodnik, zgłosił strażnikom swój czas i udał się spać. Rano wszyscy uznali go za zwycięzcę, za wyjątkiem składu sędziowskiego, który zawiesił najwyższy laur na szyi Francuza.
Kolejne lata obfitowały już w oficjalne sukcesy i to nie tylko w rywalizacji samochodowej. Konstruktorzy sięgali po najwyższe trofea dosiadając również motocykli, co postaramy się przybliżyć przy kolejnej sposobności. Wracając jednak do tematu, warto zauważyć, iż Czesi przez lata nie schodzili z podium najważniejszych rywalizacji na Starym Kontynencie.
Wyczynowe konstrukcje ewoluowały, podobnie jak systemy polityczne. Powojenny okres nie należał do najłatwiejszych, ale to i tak nie przeszkodziło im w powiększaniu kolekcji pucharów w gablocie dla zasłużonych. Wreszcie doczekaliśmy lat dziewięćdziesiątych i debiutu Octavii na trasach WRC. Następnie fabryczny team zasiliła niezwykle popularna w naszym kraju Fabia, która z cywilną odmianą ma tyle wspólnego, co piernik z wiatrakiem.
Całkowicie przebudowany pojazd otworzył nowy rozdział w ponad 100-letniej historii czeskiego Motosportu. Zmieniła się jednak formuła startów i auto przystąpiło do rywalizacji w IRC (Intercontinental Rally Challenge). W tym miejscu warto wrócić pod Salzburg, gdzie fabryczni kierowcy demonstrowali próbkę możliwości rajdowej S2000.
Tuż przed zajęciem miejsca u boku zaprawionego w bojach profesjonalisty, podpisujemy stosowne oświadczenie, zakładamy kominiarkę na głowę, kask i podłączamy intercom, aby utrzymywać kontakt z prowadzącym. Niestety pogoda nie nastraja zbyt optymistycznie. Lejący się z nieba deszcz, zostawia po sobie ślady na roztapiającym się śniegu w postaci sporej wielkości kałuż. Robi się naprawdę ślisko. Trudno utrzymać równowagę stąpając po mokrym podłożu. Niestrudzeni kierowcy zdają się tym nie przejmować, wobec czego z lekkim zaniepokojeniem zatapiamy się w kubełkowe fotele Fabii.
Odchudzone do granic możliwości wnętrze wita nas swym zimnym charakterem. Na pokładzie znajdują się jedynie niezbędne urządzenia. Hydrauliczny hamulec ręczny, kilka wskaźników informujących o aktualnych parametrach silnika, oraz klatka bezpieczeństwa, bez której każdy wypadek kończyłby się tragicznie. Sztywna jak głaz konstrukcja powoli zaczyna wzbudzać zaufanie w związku z czym, zdajemy się na umiejętności i doświadczenie Juho Hänninena.
Opony zaopatrzone w kolce zwiększające przyczepność na śliskim podłożu, zachłannie wgryzają się w śnieg przeplatający się z lotem, w błyskawicznym tempie pokonując kolejne dziesiątki metrów. Trasa obfitująca w wiele zakrętów, nie pozwala co prawda na rozpędzenie się do demonicznych prędkości, ale skutecznie podwyższa poziom adrenaliny licznymi zawijasami.
6-biegowa sekwencyjna skrzynia, świetnie współpracuje z wprawioną ręką kierowcy, żonglując przełożeniami, niczym gumowymi piłeczkami. 270 koni mechanicznych uzyskiwanych dopiero przy 8250 obr./min i 250 Nm dostępnych przy 7250 obr./min, w zupełności wystarcza, aby chwilami zatrzymać akcję serca. 4 napędzane koła ustawiają samochód bokiem w każdym zakręcie. Kierowca na centymetry mija się z zaspami, odważnie galopując w kierunku następnego wirażu.
Zewsząd dobywa się potężny hałas, potęgowany przez wystrzały z układu wydechowego, spowodowane przez dopalanie zbyt bogatej mieszanki. Echo odpowiada tym samym w oddali, natomiast my zbliżamy się do długiego łuku. Spod kół wystrzeliwuje pył śnieżny, a pojazd wciąż sunie ustawiony pod kątem do osi ruchu. Dwie niewielkie hopki, tracimy na moment kontakt z podłożem i niestety następuje koniec przejażdżki.
Zaufanie do Juho wzrastało z każdym metrem. Ostatnie centymetry wzmagały chęć ponownego przejazdu. Niestety ograniczone możliwości czasowe to uniemożliwiały, dlatego w naszych przepełnionych przepaloną mieszanką sercach, pozostał niedosyt. Jeszcze szybki rzut oka na auto i czas się zbierać.
* TU ZNAJDZIESZ WIĘCEJ ZDJĘĆ FABII S2000 * Pojazd wyposażony w agresywny pakiet aerodynamiczny, kilka dodatkowych wlotów powietrza, wydatny spojler oraz imponujące obręcze ze stopów lekkich, wygląda iście rasowo. Podobnie sytuacja ma się wewnątrz, gdzie odnajdziemy zestaw zaawansowanej aparatury mechanicznej.
Pod maską spoczął 2-litrowy silnik oparty o popularną w gamie Volkswagena jednostkę FSI, zaś przy każdym z kół zastosowano kolumny MacPhersona z zaprojektowanymi specjalnie dla Skody zwrotnicami i gazowymi amortyzatorami Reiger Racing System. Masa całkowita oscyluje w granicach 1200 kilogramów, między innymi dzięki bardzo wytrzymałym i jednocześnie możliwie cienkim materiałom stalowym użytym do wykonania zawieszenia. Większość elementów jest spawana.
Pół dnia spędzonego w towarzystwie rajdowej Fabii, pozwoliło gruntownie odmienić myślenie o czeskich konstruktorach. Ten samochód to prawdziwy potwór dający mnóstwo frajdy z jazdy, ale tylko mocno ograniczonej liczbie osób. Jednym z warunków uzyskania homologacji, jest wyprodukowanie co najmniej 2500 egzemplarzy znacząco różniących się od prezentowanej Skody. Namiastką sportu dla amatora silnych wrażeń, może być 180-konna wersja RS wyceniona na niewiele ponad 70 tysięcy złotych.
Piotr Mokwiński