Silniki Diesla: najpierw zachęcali, teraz chcą zakazywać
Meandry europejskiej polityki prośrodowiskowej potrafiłyby zaskoczyć niejednego pisarza o imponującej fantazji. Jeszcze do niedawna unijni urzędnicy i producenci aut przekonywali nas do nowoczesnych diesli. Dziś ci pierwsi chcą zakazać im wjazdu do centrów miast ze względu na produkowane przez nie rakotwórcze zanieczyszczenia.
Europa zwraca pilną uwagę na zatruwanie powietrza spalinami samochodów. Niestety, od lat robi to niewłaściwie. Do tej pory pod uwagę brano poziom emisji CO2. W tej kategorii powszechne jeszcze przed kilkoma laty wolnossące silniki benzynowe pozostawały w tyle za legitymującymi się podobnymi parametrami nowoczesnymi dieslami z wtryskiem common-rail, doładowaniem i filtrem cząstek stałych. Szybko dostrzegli to urzędnicy, którzy w poszczególnych krajach zachęcali do kupna auta z silnikiem Diesla poprzez system ulg. Wskutek takich działań miliony osób na Starym Kontynencie kupiło samochody na olej napędowy.
Producenci nie włożyli jednak benzynowych silników do grobu. Zaczęli je rozwijać pod kątem obniżenia emisji CO2. Naturalną drogą osiągnięcia tego celu było zmniejszanie pojemności motorów i kompensowanie tych zmian poprzez doładowanie. Silniki benzynowe zmieniły swoją charakterystykę, dzięki czemu ze znacznie lepszymi efektami przechodzą standardowy cykl testu spalania NEDC. Przekłada się to na emisję dwutlenku węgla porównywalną z silnikami Diesla. Jednocześnie okazało się, że te ostatnie są znacznie bardziej szkodliwe, niż sądzono.
W 2012 roku Światowa Organizacja Zdrowia, a dokładniej jej agencja zajmująca zachorowaniami na raka, stwierdziła, że spaliny silników Diesla są kancerogenne. Okazało się, że dwutlenek węgla nie jest najważniejszy. Dużo większy wpływ na środowisko i zdrowie mają np. tlenki azotu i cząstki stałe, które mogą powodować raka, a ponadto zwiększać zachorowalność na astmę, alergie oraz przyczyniać się do powstawania zawałów serca. W Wielkiej Brytanii uważa się, że z powodu tych zanieczyszczeń umiera tam dziesięciokrotnie więcej osób, niż w wypadkach drogowych. W Polsce problem również jest bardzo poważny. Jest tak tym bardziej, że przeciętnego zmotoryzowanego znad Wisły stać jedynie na starszy samochód bez filtra cząstek stałych. Wiele nowszych modeli również nie posiada takiego urządzenia. Właściciele aut pozbywają się ich, ponieważ podwyższają one koszty eksploatacji.
Najbliższe lata w wielu państwach przyniosą wprowadzenie zakazu wjazdu do centrów miast samochodami na olej napędowy. Centrum Paryża ma być całkowicie wolne od pojazdów z silnikiem Diesla w 2020 roku. Już dziś mówi się również o takim zakazie w Polsce. Jeśli tak się stanie, ceny samochodów z jednostkami wysokoprężnymi mocno spadną, a ci, którzy je kupili, stracą.
Na razie nie wiadomo jeszcze, jakim szlakiem podąży w najbliższym czasie rozwój motoryzacji. Silniki Diesla są zbyt szkodliwe, a benzynowe z doładowaniem nie zawsze okazują się tak trwałe, jak chcieliby tego ich właściciele. Samochody elektryczne cierpią na niezadowalający zasięg, a w przypadku samochodów na ogniwa paliwowe brakuje infrastruktury tankowania wodoru. Czy więc czeka nas wzrost popularności aut hybrydowych? W najbliższym czasie jest to bardzo możliwe.
tb/sj/tb