Rakotwórczy benzen w aucie to mit. Wyjaśniamy, dlaczego rozgrzana kabina auta nie zatruje kierowcy
Po sieci krąży infografika, która wskazuje na groźne dla życia opary wydobywające się z nagrzanych plastików auta stojącego na słońcu. Mają wywoływać nowotwory, atakować "nerki, kości oraz wątrobę". Tyle tylko, że są to informacje wyssane z palca.
"Przed włączeniem klimatyzacji należy opuścić szyby na 2 minuty. Producenci nie mówią jednak wstydliwie, dlaczego" – tak można przeczytać na bardzo szybko rozprzestrzeniającym się w internecie obrazku. Zagrożeniem mają być opary benzenu, który gromadzi się w kanałach wentylacyjnych. Przy uruchomieniu tego zbawiennego latem urządzenia cała ta rakotwórcza mieszanka ma trafić do naszych płuc. Przerażające, ale nieprawdziwe.
Benzen rzeczywiście jest toksyczny i rakotwórczy, ale ma ostry zapach, a w połączeniu z powietrzem tworzy mieszaninę wybuchową. Dodatkowo, jest cięższy od powietrza, więc zbierze się przy dywanikach, a nie na wysokości głowy. Pozostaje jednak pytanie, czy plastiki wykorzystywane w autach rzeczywiście mają tendencje do emisji benzenu?
Niemieccy naukowcy w 2007 roku przeprowadzili takie badanie, nagrzewając nowe i trzyletnie auta pod lampami, gdzie temperatura osiągnęła ponad 65 stopni Celsjusza. Rzeczywiście, w składzie powietrza odnotowano kilka niebezpiecznych substancji, ale w tak niskich stężeniach, że można je pominąć.
Otwarcie szyb przed uruchomieniem klimatyzacji ma jednak sens. Wnętrze auta nagrzewa się do znacznie wyższych temperatur niż powietrze. Przewietrzając kabinę schłodzimy ją znacznie szybciej niż w przypadku uruchomienia wyłącznie układu klimatyzacji.