Australijski motocyklista Andy Caldecott zginął w poniedziałek na trasie Rajdu Dakar. Tragiczny wypadek miał miejsce na 250. kilometrze dziewiątego etapu, prowadzącego z Nawakszut do Kiffy w Mauretanii.
Poniedziałkowy etap był najdłuższy w tym rajdzie. Liczył 874 kilometry, w tym 599 km odcinka specjalnego. O godzinie 12.31 służby medyczne Rajdu otrzymały wiadomość o groźnym upadku motocyklisty na 250. kilometrze. Helikopter ratunkowy dotarł na miejsce o godz. 12.55, a dwie minuty później podano oficjalną wiadomość o śmierci 41-letniego Australijczyka Andy Caldecotta.
Jadący motocyklem KTM Caldecott w tegorocznym Rajdzie Dakar wystartował trochę przez przypadek, zastępując kontuzjowanego Hiszpana Jordiego Durana. Dosyć nieoczekiwanie wygrał trzeci etap imprezy. "Jestem zaskoczony tym sukcesem, bowiem zdecydowałem się na start w rajdzie prawie w ostatniej minucie, bez specjalnych przygotowań" - mówił Australijczyk na mecie trzeciego etapu, z Nadoru do Er Rachidii w Maroku.
Caldecott po ośmiu odcinkach Rajdu w klasyfikacji generalnej motocyklistów zajmował 10. miejsce. Do prowadzącego Hiszpana Marca Comy tracił 2:47.29. Zginął najprawdopodobniej w wyniku obrażeń głowy spowodowanych upadkiem.
Australijczyk jest 23. ofiarą śmiertelną rozgrywanego od 28 lat Rajdu Dakar, uważanego za najtrudniejszą próbę terenową na świecie. Zginął mimo iż po dwóch tragicznych wypadkach w ubiegłym roku (zmarli Hiszpan Jose Manuel Perez i Włoch Fabrizio Meoni) wprowadzono do regulaminu wyścigu zmiany, mające zwiększyć bezpieczeństwo jego uczestników.
"Wprowadziliśmy ograniczenie prędkości maksymalnej dla motocyklistów do 150 km/godz. - mówił dyrektor Rajdu Etienne Lavigne - Mimo to wypadków nie da się wyeliminować. Australijczyk jechał po bardzo szybkim odcinku trasy, rozwinął dozwoloną szybkość. Zginął w wyniku uderzenia w głowę, tyle na razie wiem."