Maszyny testowano do ostatniej chwili. Na pustyni, wśród skał, nocą, dniem, w ulewnym deszczu i w upale – w każdych warunkach, które kierowcy mogą napotkać w Afryce.
A i tak wiadomo, że większości z nich przydarzy się coś nieprzewidzianego. Za to zawodnicy i kibice tak kochają Rajd Dakar. To wyścig dla szaleńców - pisze Dziennik.
Rok temu start w Lizbonie oglądało na żywo milion fanów. Wiadomo, że tym razem będzie ich dużo więcej. Po dwóch etapach w Portugalii i Hiszpanii karawana 272 motocykli, 20 quadów, 214 samochodów i 102 ciężarówek przeniesienie się do Afryki: Maroka, Mauretanii i Senegalu - opisuje Dziennik.
Nawet najbardziej doświadczony zawodnik czuje respekt przed startem w największym rajdzie świata. Każdy musi się zmierzyć z ogromnym wyzwaniem. Upalne słońce, burze piaskowe, wypadki, skrajne zmęczenie, bandyci i niestety krew. Dakar to śmiertelny rajd. Od 1978 r. zginęło 49 zawodników. Setki miało ciężkie kontuzje.
Ale nikogo to nie zraża. Co więcej - ci szaleńcy chcą, by za każdym razem było ciekawiej, bardziej ekscytująco, czyli jak najtrudniej. "W ubiegłym roku było wręcz miło" - uważa amerykański kierowca Michael Petersen. "Teraz rajd będzie większym wyzwaniem, bo jest dużo dłuższy (5736 km) i ma o wiele więcej wydm" - cieszy się Petersen.
_ Więcej w Dzienniku _