Organizatorzy 30. Rajdu Dakar odwołali imprezę z powodu zagrożenia atakiem terrorystycznym na etapach w Mauretanii. To pierwsza tego rodzaju decyzja w historii imprezy.
Jeden z najbardziej znanych rajdów na świecie miał się rozpocząć już jutro w Lizbonie. Kierowcy mieli przemierzać pustynię i 12 stycznia dotrzeć do Mauretanii. Karawana 570 pojazdów – w tym 245 motocykli, 20 quadów, 205 samochodów oraz 100 ciężarówek opuściłaby Mauretanię 19 stycznia. Realne zagrożenie atakiem terrorystycznym sprawiło, że dla bezpieczeństwa sportowców odwołano zawody.
Zagrożenie atakami terrorystycznymi nabrało realnych kształtów 24 grudnia, gdy zamordowano czwórkę francuskich turystów. Najprawdopodobniej zabili ich działacze organizacji powiązanej z Al-Kaidą. W efekcie francuskie władze "zdecydowanie odradzały obywatelom Francji odwiedzania Mauretanii" co dotyczy także francuskich uczestników Rajdu Dakar 2008 - poinformował w czwartek rzecznik rządu Laurent Wauquiez.
Jest też druga wersja wydarzeń. Plotka krążąca wśród zawodników głosi, że firma ubezpieczająca Rajd wycofała się z odcinków zaplanowanych w Mauretanii i była rozważana koncepcja przeprowadzenia imprezy tylko w Maroku. Dla mnie takie rozwiązanie będzie bardzo niekorzystne" - powiedział PAP Jacek Czachor. Ostatecznie Rajd został odwołany.
W Dakarze planowało wystartować 13 Polaków. W samochodach mieliśmy zobaczyć Krzysztofa Hołowczyca, Alberta Gryszczuka, Michała Krawczyka oraz Roberta i Ernesta Góreckich. Na liście zgłoszonych motocyklistów był Jacek Czachor, Jakub Przygoński i Krzysztof Jarmuż. Spodziewano się również dwóch polskich załóg w ciężarówkach - Łukasza Komornickiego i Rafała Martona oraz Grzegorza Barana, Klaudii Podkalickiej i Andrzeja Grigorjewa.
Łukasz Szewczyk