Prawdziwa terenówka za niecałe 5000 zł? To możliwe
W powszechnej opinii kierowców utarło się, że zakup samochodu terenowego wiąże się z niebotycznymi wydatkami. Okazuje się jednak, że wcale tak być nie musi.
26-letni Tomasz zakupił swojego Land Rovera Discovery za... 4500 zł. Twierdzi, że choć pojazd jest w stanie dalekim od idealnego, to sprawia mu dużo frajdy. - Nie oczekiwałem za tę cenę idealnego samochodu. To miało być auto do wypadów weekendowych. Specjalnie szukałem jak najtańszego egzemplarza zdając sobie sprawę, że będzie mocno wyeksploatowany - mówi nasz rozmówca.
Podczas poszukiwań Tomasz postawił dwa warunki - prosta, nieskorodowana rama oraz sprawny układ napędowy. - Pojazd miał służyć przede wszystkim do nauki jazdy w terenie. Gdybym kupił samochód w bardzo dobrym stanie, zapewne bałbym się zarysowań oraz innych uszkodzeń. W moim Land Roverze nie ma tego problemu, wjeżdżam nim wszędzie, gdzie mam ochotę, bo mi go nie szkoda - zaznacza Tomasz.
Auto kryje mnóstwo drobnych usterek, przede wszystkim elektrycznych i elektronicznych. - Drzwi czasem się nie otwierają z zewnątrz, czasem z wewnątrz. Nie zawsze się podnoszą elektrycznie sterowane szyby, zdarza się, że obrotomierz pokazuje zero, tylna lampa jest przymocowana na "trytytki", w wielu miejscach coś odstaje, a plastiki skrzypią i trzeszczą niemiłosiernie. Największą wadą jest korozja nadwozia, podłogi w bagażniku praktycznie nie ma. Gdybym chciał to wszystko naprawić, pewnie robiłbym to do końca życia. Na szczęście zdążyłem się przyzwyczaić - śmieje się Tomek.
Na pytanie co się stanie, gdy silnik straci kompresję albo przydarzy się inna poważna usterka słyszymy, że jeśli naprawa przekroczy wartość auta, to zostanie ono sprzedane na części. A ich ceny nie są wysokie - nasz rozmówca kupił klapę bagażnika za 100 zł, a szybę za 40 zł, co podczas terenowej eksploatacji przez niedoświadczonego "offroadowca" jest wielką zaletą.
Tomasz bardzo chwali właściwości terenowe swojego samochodu. Dowodem na to jest krótka przejażdżka po poligonie wojskowym w Górze Kalwarii. Discovery pokonuje piachy i dołki jak czołg. W końcu napotykamy górkę, na którą nie możemy wjechać. - Jak widzisz, że nie podjedzie, nie dodawaj gazu. Wsteczny, trochę do tyłu, potem rozpęd i idziesz pełnym ogniem. Gaz odpuszczasz dopiero na wierzchołku wzniesienia - radzi. Wskazówki okazały się bardzo cenne, znaleźliśmy się na szczycie.
Choć auto jest w bardzo kiepskim stanie, to nie zmienia to faktu, że daje mnóstwo radości z jazdy. Tym bardziej, że zostało zakupione za niewielkie pieniądze. Na koniec pytamy Tomasza, czy chciałby jeździć Jeepem. - Raczej nie. Wydaje mi się, że Land Rover jest lepszy w terenie jako samochód seryjny. W Jeepie musiałbym podnieść zawieszenie i zrobić kilka innych rzeczy, by był tak dobry jak mój Discovery - twierdzi.
* STEREOTYPY, DZIĘKI KTÓRYM MOŻESZ SPORO ZAOSZCZĘDZIĆ * Źródło: Autokrata.pl
ll/sj