Każdy nowy samochód Forda, który od czasu pierwszej generacji Focusa, pojawia się na rynku udowadnia, że ludowe powiedzonko "Ford nic nie wort", jest już nieaktualne. Mogliśmy się przekonać o tym na własnej skórze podczas jazd testowych nowego modelu Ka, które właśnie zakończyły się na hiszpańskiej Ibizie.
Poprzedni model, którego produkcja rozpoczęła się jeszcze w 1996 roku, cieszył się sporym uznaniem, głównie pośród piękniejszych użytkowników naszych dróg. Podczas dwunastu lat produkcji sprzedano prawie półtora miliona egzemplarzy. Również w 1996 roku auto otrzymało prestiżowy tytuł Car Of The Year. Kiedy w 2005 roku rozpoczęto prace nad nowym modelem Ka, koncern Forda miał dość łatwe zadanie. Powodem tego była bardzo ścisła współpraca z włoskim Fiatem. Jak twierdzą przedstawiciele Forda chodziło zarówno cięcie kosztów jak i doświadczenie Włochów w budowaniu małych aut. Dlatego zdecydowano się wykorzystać sprawdzoną konstrukcję Fiatów Pandy i 500.
Podobnie jak w modelu 500, tak i w nowym KA, podwozie pochodzi z Pandy. Resztę podzespołów maluch dzieli ze zgrabniejszym z Fiatów. Wspólnych elementów samochody mają sporo, bo około 80 procent. Inżynierowie i projektanci Forda spisali się na medal, gdyż dzięki pozostałym 20 proc. udało się zbudować samochód, który w niczym nie przypomina żadnego z Fiatów.
* WIĘCEJ ZDJĘĆ W GALERII * Auto również okazało się samochodem, który prowadzi się lepiej, niż jego włoskie rodzeństwo. Powodem jest podwozie, a dokładniej nastawy zawieszenia oraz ustawienie elektrycznego wspomagania kierownicy, nad którym pracowali spece z Forda. Twierdzą oni, że tylna część zawieszenia została usztywniona aż o 70, a przednią o 20 procent w
stosunku do Fiata 500. Co z tego ma kierowca? Na krętych i górzystych drogach Ibizy, najnowszy Ford radził sobie doskonale. Podobnie dzieje się przy większych prędkościach, na autostradzie. Wspomaganie kierownicy działa na tyle precyzyjnie, że prowadzący nie ma wątpliwości, kiedy rozpocząć wchodzenie w zakręt. Auto reaguje precyzyjnie i bez kłopotu na każde polecenie prowadzącego. Również jazda po wąskich, krętych uliczkach, a w ruchu miejskim nie sprawia żadnego kłopotu.
Zmianom poddano również dwa "fiatowskie" silniki, które trafiły pod maskę najmniejszego Forda. KA otrzymał zmodyfikowaną jednostkę benzynową o pojemności 1.2 litra (maksymalny moment obrotowy 102 Nm przy 3000 obr./min)
i mocy 69 KM oraz ropniaka TDCi, o pojemności 1.3 litra i mocy 75 KM (moment obrotowy 135 Nm, dostępny od 1500 do 3500 obr./min). Pierwsza z jednostek, według Forda, potrzebuje średnio 5,3 litra na 100km, a druga - 4,2 litra.
To, co najważniejsze dla przyszłych użytkowników KA (a może raczej, użytkowniczek), jest schowane za drzwiami auta. Tapicerka i tworzywa, jakich użyto do wykończenia kabiny są bardzo dobrej jakości. Styl z jakim zostało zaprojektowane wnętrze nawiązuje do linii nadwozia. Jego zadziorny charakter podkreślają lakierowane wstawki w kokpicie. Jeśli chodzi o przestrzeń - KA to małe auto, jednak za kierownicą, bez kłopotu znajdzie miejsce nawet wysoki kierowca. Niestety - z tyłu może wtedy zabraknąć miejsca nawet dla dziecka. To jednak koszt niewielkiego nadwozia. Mimo tego, konstruktorom udało się wygospodarować bagażnik o pojemności 224 lirów. Jednak z dostępem do niego jest pewien kłopot. Nie chodzi tylko o stosunkowo wysoki próg załadunku. Problemem jest również sposób otwarcia przestrzeni bagażowej: za każdym razem trzeba się pofatygować do tylnej klapy z kluczykiem i przekręcić go w zamku.
* WIĘCEJ ZDJĘĆ W GALERII * O sukcesie małego Forda może zdecydować niewątpliwie cena z jaką będzie dostępny na polskim rynku. Zakładając, że auto powstaje w tej samej fabryce, co Fiat 500 (w Tychach) - jest szansa na atrakcyjną cenę, którą poznamy na przełomie listopada i grudnia. Można szacować, że będzie ona zbliżona do tej, którą koncern zaproponował na wyspach. Za podstawową wersję trzeba tam zapłacić 7 995 funtów, co daje około 35 tysięcy złotych.
Jakub Wielicki