Wyścig we Francji udowodnił, że polski kierowca po wypadku nie boi się walki na torze. To imponujące, bo nie był to pierwszy w karierze powrót Kubicy do ścigania - przed sezonem 2003, jadąc jako pasażer, uległ wypadkowi drogowemu – pisze Rzeczpospolita.
Tym razem sytuacja była nieco inna - Kubica nie doznał kontuzji i rehabilitacja nie była konieczna. Do wypadku doszło jednak podczas wyścigu Grand Prix, a nie na normalnej drodze, i mogliśmy mieć obawy, jak kierowca wytrzyma to psychicznie. Jego występ we Francji, walka koło w koło z Lewisem Hamiltonem (ostatecznie przegrana, ale bolidy obu rywali wciąż dzieli przepaść i Kubica wolał ukończyć wyścig na czwartej pozycji, niż wypaść z toru po kolizji ze znanym z nieustępliwości Anglikiem) oraz bezbłędna jazda przez cały wyścig pokazały jednak, że z psychiką wszystko jest w porządku.
Nie wszyscy kierowcy w historii F1 mieli tyle szczęścia - Olivier Panis po złamaniu obu nóg w Montrealu w roku 1997 nigdy nie powrócił do dawnej formy, podobnie jak Ralf Schumacher po kilku ciężkich wypadkach w latach 2004 - 2005. Na szczęście dla polskich kibiców Kubica jest twardszy psychicznie.
Kierowca z Krakowa zamknął także usta krytykom, kolejny raz pokonując Nicka Heidfelda. Znowu się okazało, że niezależnie od strategii obieranych przez zespół BMW Sauber Kubica jest szybszy od bardziej doświadczonego Niemca, teoretycznie lidera zespołu.