Policjanci drogówki: miażdżąca krytyka w raporcie NIK-u
Trudno znaleźć kierowcę, który do policjantów pełniących służbę na drogach pała bezwarunkową sympatią. Nic w tym dziwnego, jak się okazuje, prawie połowa mundurowych drogówki w ogóle nie powinna pełnić służby w tej formacji. Brakuje im przeszkolenia, nieprawidłowo wypełniają dokumenty dotyczące zdarzeń drogowych i działają na oślep.
Raport Najwyższej Izby Kontroli jest miażdżącą krytyką tej formacji. Głównym zarzutem kontrolerów jest to, że 43 proc. policjantów drogówki nie ukończyło wymaganego przeszkolenia specjalistycznego z zakresu ruchu drogowego. Tacy policjanci wezwani do wypadku lub kolizji mogą błędnie oceniać sytuację, wystawiać nieprawidłowe mandaty, a także stwarzać zagrożenie w razie konieczności pokierowania ruchem na skrzyżowaniu. Jeszcze gorzej jest w przypadku kursów nieobowiązkowych, które zwiększają skuteczność działań mundurowych. Kurs dotyczący czynności na miejscu zdarzenia drogowego (wypadku lub kolizji) ukończyło - niecałe 7 proc. policjantów, obsługi wideorejestratorów - 8,5 proc., kontroli tachografów cyfrowych - niecałe 15 proc., kierowania motocyklem - 7 proc., choć drogówka posiada na wyposażeniu 706 motocykli, to przeszkolonych zostało tylko 530 policjantów, kurs doskonalenia techniki jazdy samochodem ukończyło - ponad 15 proc. policjantów drogówki.
Jak stwierdzili kontrolerzy NIK-u, policjanci błędnie rejestrowali dane na temat wypadków i kolizji w kartach zdarzenia drogowego i w Systemie Ewidencji Wypadków i Kolizji (SEWiK). Na ponad 380 tys. zdarzeń drogowych, w tym ponad 3 tys. z ofiarami śmiertelnymi, zarejestrowanych w SEWiK, w ponad 45 tys. przypadków stwierdzono błędy w opisach miejsc zdarzeń, co wpływa na wyznaczanie niebezpiecznych punktów. W prawie 10 tys. zdarzeń NIK doszukał się błędów w opisach uczestników, a w ok. 7 tys. w dodatkowych danych dla zdarzeń z ofiarami śmiertelnymi – chodzi tu m.in. o czas reakcji policji na zgłoszenie.
Mimo obowiązku, policjanci w zdecydowanej większości przypadków nie rejestrowali współrzędnych GPS miejsca kolizji lub wypadku. Dotyczy to 96 proc. przebadanych przez NIK danych z SEWIK czyli 366 tys. spraw. W konsekwencji utrudnia to identyfikowanie miejsc, w których często dochodzi do wypadków i kolizji, a co za tym idzie skuteczne przeciwdziałanie takim zdarzeniom. Dodatkowo dane GPS wprowadzano błędnie. W SEWiK zarejestrowano jako lokalizacje zdarzeń drogowych współrzędne miejsc leżących w znacznym oddaleniu od dróg: na terenie pól uprawnych lub rzek. Współrzędne ok. 1600 miejsc wypadków i kolizji zlokalizowano poza granicami kraju, m.in. na Półwyspie Arabskim.
Działania policji na rzecz bezpieczeństwa w ruchu drogowym prowadzone są na ślepo. Mundurowi w niewielkim stopniu korzystają z opracowań naukowo-badawczych, choć mają do dyspozycji Wyższą Szkołę Policji w Szczytnie, trzy szkoły Policji i Centrum Szkolenia Policji w Legionowie. Zdaniem NIK Policja nie wie dokładnie, jaki wpływ na bezpieczeństwo w ruchu drogowym mają podejmowane przez nią działania. Według Policji najczęstszą przyczyną wypadków (dane zaczerpnięte z SEWiK) jest „niedostosowanie prędkości do warunków jazdy”. Z kolei funkcjonariusze ankietowani przez Izbę wskazują najczęściej na: „nieuwagę, zmęczenie, zaśnięcie kierowcy” oraz „stan jezdni”. Rozbieżność ta wynika, z faktu że w Karcie zdarzenia drogowego pierwszą w katalogu przyczyn wypadków jest właśnie „niedostosowanie prędkości do warunków jazdy”, a do SEWiK można wpisać tylko jedną przyczynę.
Kuleje również współpraca innych służb z policją. Mundurowi z opóźnieniem otrzymują od Inspekcji Transportu Drogowego oraz straży miejskiej informacje o ukaraniu kierowców mandatem karnym i nałożonych na nich punktach karnych. Z danych policji wynika, że w okresie objętym kontrolą ITD przekazała z ponad rocznym opóźnieniem ponad 3 tys. takich informacji, a straż miejska ponad 6 tys. Stwarzało to problemy z ich terminową rejestracją. W takiej sytuacji, policjanci w trakcie kontroli zatrzymanego za wykroczenie kierowcy, mogli nie mieć aktualnych informacji o liczbie punktów karnych na jego koncie. To z kolei wpływało na decyzje dotyczące odebrania uprawnień kierującym, którzy przekroczyli limity punktów karnych.
Stanowisko przesłane przez policję:
_ Wbrew temu, co napisano w artykule: „Policjanci drogówki: miażdżąca krytyka w raporcie NIK-u”, powołując się na NIK, nie jest prawdą, ze prawie połowa mundurowych drogówki w ogóle nie powinna pełnić służby w tej formacji, ze brakuje im przeszkolenia, nieprawidłowo wypełniają dokumenty dotyczące zdarzeń drogowych i działają na oślep. Dane przedstawione W artykule zostały wybiórczo wybrane z raportu NIK, tworząc nieprawdziwy obraz rzeczywistości. I tak, W raporcie NIK zawarto sformułowanie, ze aż 43 proc. policjantów ruchu drogowego nie przeszło szkolenia specjalistycznego. Trzeba wyraźnie podkreślić, ze brak takiego szkolenia wcale nie oznacza, że nie mogą oni pracować na drodze. Dzięki wiedzy zdobytej na obowiązkowym kursie podstawowym mogą wykonywać zadania m.in. w zakresie kontroli drogowej, ujawniania przestępstw i wykroczeń, czy zabezpieczenia miejsca zdarzenia. Nie mogą natomiast np. kierować ruchem na skrzyżowaniu, wykonywać kontroli transportu drogowego czy też dokonywać oględzin miejsca wypadku,
gdyż taką wiedzę zdobywają na kursach specjalistycznych. Z roku na rok policjantów, którzy ukończyli takie szkolenia, jest coraz więcej. Liczba tych funkcjonariuszy, którzy jeszcze nie zostali przeszkoleni, wynika także z tego, że dopiero niedawno, w ramach reorganizacji Policji, zasilili pion ruchu drogowego. Zgodnie z decyzją Komendanta Głównego Policji 10 proc. całego stanu Policji mają stanowić właśnie policjanci ruchu drogowego. Na dziś jest to 9300 etatów. NIK podaje, że tylko 7 proc. policjantów przeszło kurs dotyczący przeprowadzania czynności na miejscu wypadku lub kolizji. W rzeczywistości jest to jeden ze specjalistycznych kursów, który uczy tego typu umiejętności. Zapomniano jednak wskazać, że ok. 60 proc. policjantów ruchu drogowego, którzy ukończyli specjalistyczne szkolenie z zakresu ruchu drogowego, jest uprawnionych także do obsługi każdego zdarzenia drogowego. Co ważne, nie każdy wypadek drogowy obsługują policjanci ruchu drogowego. W dużych miastach mogą to być sekcje (zespoły) wypadkowe,
zaś w wielu gminach i powiatach, na miejscu wypadku, pracują technicy lub grupy kryminalistyczne. Analogiczna sytuacja dotyczy informacji zawartej w raporcie NIK, że kurs obsługi wideorejestratorów przeszło 8,5 proc. funkcjonariuszy ruchu drogowego. W rzeczywistości, podobnie jak Wyżej, szkolenie takie przeszło 60 proc. policjantów drogówki, gdyż w trakcie specjalistycznego szkolenia z zakresu ruchu drogowego, funkcjonariusze są uczeni obsługi wideorejestratora. Warto też podkreślić, że przepisy wewnętrzne nie wymagają ukończenia specjalistycznego kursu obsługi wideorejestratora przez funkcjonariusza, który go użytkuje. Policjant taki musi znać instrukcję obsługi urządzenia. NIK podaje, ze na rok 2013 zaplanowano przeszkolenie 48 osób w CSP w Legionowie, podczas gdy „zidentyfikowane potrzeby” wskazywały, że kurs powinno odbyć 279 osób. W rzeczywistości w CSP przeszkolono 286 policjantów na specjalistycznym szkoleniu z zakresu ruchu drogowego. Należy wyjaśnić, że liczba 48 dotyczy jedynie dodatkowych szkoleń
dotyczących postępowania na miejscu wypadków drogowych dedykowanych dla tzw. ogniw wypadkowych funkcjonujących w dużych miastach. Odnosząc się do informacji, że drogówka w zakresie jazdy na motocyklu ma przeszkolonych tylko 530 funkcjonariuszy, warto podkreślić, ze uprawnienia do kierowania motocyklem posiada 4660 policjantów. NIK porusza też kwestię błędów w policyjnych kartach zarejestrowanych w Systemie Ewidencji Wypadków i Kolizji. Według tych danych na 380 tys. zdarzeń drogowych, które przeanalizowano, różnego rodzaju pomyłki znalazły się w opisach 60 tys. z nich. Wyjaśniając, karta zdarzenia drogowego ma około 170 pozycji, nie każda z nich była do tej pory wypełniana. Jeśli np. którejś z nich nie zaznaczono, bo np. nie było możliwe wskazanie numeru posesji, gdyż zdarzenie miało miejsce na środku jezdni czy w lesie, to kontrolerzy NIK wskazywali to jako błąd, choć to nie oznaczało, że nie określono miejsca zdarzenia. W takim przypadku podawana była inna informacja pozwalająca na lokalizację danego
zdarzenia. Za błąd kontrolerzy uznawali np., gdy w kategorii „Nazwa gminy” wpisano „Warszawa Mokotów”, a nie wypełniono już kategorii „Miejscowość” co wydaje się oczywiste co do miejsca zdarzenia. Za błąd uznano również brak wpisu, gdy badanie na zawartość alkoholu nie wykazało jego obecności - policjanci wpisywali w tę rubrykę konkretną wartość tylko wtedy, gdy kierowca był pod wpływem alkoholu. Według raportu NIK, jedną z częstszych pomyłek przy wypełnianiu sprawozdań było nierejestrowanie przez policjantów obowiązkowych współrzędnych GPS. W ocenie Biura Ruchu Prewencji i Drogowego KGP rejestracja ta nie stanowi wymogu, lecz jest jedynie dodatkową funkcjonalnością - policjant dokonuje rejestracji, gdy ma taką możliwość, a nie każdy ma urządzenie pozwalające na lokalizację GPS. Zdarzało się, co stwierdzono w raporcie, że występowały błędy przy wpisie, polegające na zamianie współrzędnych. Opracowano już narzędzie z blokadą systemową uniemożliwiającą zamianę kolejności współrzędnych, jak również wpisania
danych, których lokalizacja wykracza poza teren kraju. Dane GPS są jedynie dodatkową informacją statystyczną, która nie jest przekazywana do sądu, do którego zaś trafia szczegółowy opis miejsca zdarzenia wraz z dokładną lokalizacją tego miejsca. Podkreślić należy, że końcowe wnioski raportu NIK pozytywnie oceniają pracę Policji w zakresie ruchu drogowego. Wobec tych faktów, informacje przytoczone przez autora artykułu są nieprawdziwe. _
tb/sj/tb, moto.wp.pl