Motocykle Harley-Davidson są zwykle kojarzone z dużymi i ciężkimi maszynami, które służą jedynie do jazdy na wprost. Jednak w Polsce znalazł się człowiek, który postanowił obalić kilka mitów dotyczących tych motocykli. Jego projekt odbił się szerokim echem w motocyklowym świecie.
Obecnie popularnym na świecie trendem jest personalizacja, czyli przerabianie seryjnie produkowanych przedmiotów na jedyne w swoim rodzaju. Motocykliści od kilku dekad modyfikują swoje stalowe rumaki. Jedni po to, aby wyglądały na nowsze, inni odwrotnie, jeszcze inni, żeby można było jeździć szybciej, kolejna grupa ozdabia je dodatkowymi elementami. Słowem, każdy chciał jakoś się wyróżnić, jedni przez gruntowne zmiany w konstrukcji ramy, zawieszenia i silnika, inni przez zabiegi estetyczne.
Wraz z udoskonalaniem motocykli i rozwojem różnych dziedzin sportowych jak wyścigi na torach płaskich lub terenowych, a także rajdów, narodziła się pewna moda na coś w rodzaju kaskaderskich popisów, co dawało jeźdźcom możliwość zaprezentowania poziomu opanowania motocykla. Źródła historyczne podają, że jedną z pierwszych sztuczek wykonywanych na motocyklu było stanie w wyprostowanej pozycji na siodle jadącego motocykla. Nieco później przyszedł czas na jazdę na tylnym kole, jazdę na przednim, tyłem do kierunku jazdy itp.
Kilkadziesiąt lat później, wraz z rozwojem internetu, eksplodowała moda na nagrywanie ewolucji wykonywanych najpierw na seryjnych maszynach, później natomiast opracowano metody pewnych przeróbek, aby dać kierowcy możliwość np. oparcia stóp w miejscu, w którym zwykle jest siedzisko pasażera. Wszystko zaczęło się u USA, jednak prawie zawsze wybierano do tego japońskie motocykle. Od kilku lat w Europie mamy do czynienia z prawdziwym rozkwitem sportu, który nazywa się stuntem motocyklowym. Powstają kolejne ligi, organizowane są mistrzostwa krajów, Europy i świata, a także cykliczne imprezy i lokalne zawody. Polacy odnoszą w tym sporcie spore sukcesy, a czasem nawet sięgają po najwyższe wyróżnienia. Czołowi zawodnicy zdobywają ogromną popularność i niektórzy zrobili z tego sposób na życie.
Jednym z Polaków, którzy dokładnie pamiętają początki tego szaleństwa, jest Maciek Dop. Zaczynał od prostych i lekkich maszyn rodzimej produkcji, następnie miał kilka epizodów z japońskimi markami, a obecnie wymyślił coś, co ma na zawsze zmienić wizerunek motocykli z USA. Otóż postanowił on pójść z prądem mody na łamanie kolejnych zasad i wymyślił, że nauczy się wszystkie ewolucje wykonywać na Harleyu Iron 883.
Zadanie nie było łatwe, bo nikt wcześniej tego nie próbował, a konstrukcyjne różnice pomiędzy wybranym przez niego pojazdem i motocyklami, którymi jeździł do tej pory, są znaczące. Dla przykładu przeniesienie napędu za pomocą paska nie wchodzi w grę, dlatego wspólnie z katowickim serwisem H-D przerobił układ na zwykły łańcuch i zębatki. Zmodyfikował zawieszenie, wzmocnił układ hamulcowy i układ smarowania i chłodzenia.
W efekcie powstał jedyny w swoim rodzaju harley, służący do Stuntu motocyklowego. W sezonie 2016 Maciek brał udział w niektórych zawodach i dawał wiele pokazów, w tym też poza granicami kraju. Jak sam mówi, kontrowersyjny pomysł przerodził się w ogromne zainteresowanie ludzi związanych z branżą motocyklową, a ludzie oglądający jego pokazy nie dowierzają, że na Harleyu da się wykonywać takie ewolucje.
Cały projekt nazywa się Stunt Story, a najlepszą okazją, żeby zobaczyć to na żywo, będzie tegoroczna edycja Verva Street Racing, która odbędzie się już 17 września na Błoniach Stadionu Narodowego w Warszawie. Wstęp na imprezę jest wolny.