Jeden z meksykańskich taksówkarzy wpadł na pomysł, jak wykorzystać powszechne szaleństwo gry Pokemon GO. Zaoferował usługi śledzenia i łapania wirtualnych stworów za pomocą własnej taksówki. Zapalony gracz może zatem zamówić transport w dowolne miejsce, gdzie spodziewa się znaleźć upragnione pokemony.
29-letni Meksykanin Emilio Cacho pobiera opłatę w wysokości ok. 20 zł za godzinę poszukiwania i polowania na wirtualne monstra. Na pomysł tego typu usługi wpadł, gdy jeden z jego przyjaciół stał się niemal obsesyjnym graczem i w każdy możliwy sposób starał się dotrzeć w miejsca wskazywane przez aplikację. Cacho, jak sam przyznaje, nie jest miłośnikiem i użytkownikiem tej gry, ale w pełni rozumie potrzeby graczy. Pokemon GO jest obecnie najczęściej pobieraną aplikacją na urządzenia mobilne na świecie.
W taksówce Emilio, jak przyznają sami gracze, są świetne warunki do polowania na pokemony. Przede wszystkim sprawna klimatyzacja, ułatwiająca pościg w tamtejszym klimacie, poza tym kierowca, który jest przyjaźnie nastawiony do stawianych przed nim zadań. Nie ma problemu, by zaczekał chwilę na któregoś z zapalonych myśliwych, który musi już na własnych nogach dostać się w miejsce, gdzie schwyta swojego upragnionego pokemona.
Twórca PokeTaxi ogłosił swoje usługi na portalu społecznościowym i z miejsca stał się jednym z bardziej rozchwytywanych kierowców. Usługa stała się na tyle popularna, że bez wahania wymalował na masce swojego samochodu stosowne logo i napis.
- Pomału staję się ekspertem i doradcą dla swych klientów. Wiem, gdzie można schwytać rzadkie pokemony - mówi Emilio Cacho. - Mam nadzieję, że nad Zatoką Meksykańską pojawi się mnóstwo unikatowych potworów, co uszczęśliwi moich klientów, a mi pozwoli godziwie zarobić.
Szaleństwo gry Nintendo rozwija się coraz szybciej, ale już pochłonęło swoją pierwszą ofiarę. W miniony weekend 28-letni gracz z Nowej Zelandii spadł z mostu w Auckland, goniąc wirtualne stworzenie. Mężczyzna zginął na miejscu.