Jedna czwarta ukaranych kierowców płaci mandaty na raty. Ale tylko garstka zgodnie z prawem, czyli po uzyskaniu stosownej zgody - informuje "Rzeczpospolita". To nowy sposób Polaków na unikanie kar za drogowe wykroczenia.
Choć kwoty mandatów są w porównaniu do krajów ościennych stosunkowo niskie, wielu zmotoryzowanych nie reguluje ich od razu w całości. Kierowcy płacą na raty. Na stronach internetowych urzędów pojawił się nawet specjalny formularz - liczy 5 stron i wymaga ujawnienia wielu danych nt. sytuacji majątkowej rodziny, wydatków itd. Prośbę należy uzasadnić trudną sytuacją finansową. Jeśli ukarany ją wykaże, z reguły wniosek jest uwzględniany, choć nie zawsze.
Kierowcy znaleźli więc inny sposób. Rozkładają sobie mandaty na raty sami, bez zgody urzędu. Np. pewien kierowca z Radomia 200 zł mandatu rozłożył sobie na 8 rat i spłacał 25 zł co miesiąc; inny zmotoryzowany - z Krakowa, 500-zł mandat spłaca po 20 zł miesięcznie.
- Wystarczy zapłacić w ciągu tygodnia od nałożenia kary jakąś część mandatu, a komornik i urząd skarbowy nic kierowcy nie zrobią - radzi Krzysztof Buciak z dolnośląskiego stowarzyszenia kierowców. Jak mówi, ewentualne postępowanie egzekucyjne nie jest uruchamiane z racji wykazania dobrej woli dłużnika.
* ILE WART JEST TWÓJ SAMOCHÓD? MOŻESZ SIĘ ŁATWO PRZEKONAĆ * Oczywiście wciąż nie brakuje „tradycjonalistów”, którzy mandatów po prostu nie płacą wcale. Zgodnie z przepisami jeśli od popełnienia wykroczenia drogowego minęły trzy lata, a należność nie została ściągnięta, sprawca nie musi już obawiać się konsekwencji finansowych. Mogłoby się wydawać, że trzy lata to zbyt długi okres, by liczyć na brak kary. Nic podobnego.
Jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2013 roku, jedynie ok. 47 proc. należności za mandaty i kary administracyjne jest dobrowolnie regulowana. Kolejne 23 proc. zostaje ściągnięte w wyniku postępowań egzekucyjnych. Pozostałych 30 proc. w ogóle nie udaje się wyegzekwować. To oznacza, że blisko co trzeci ukarany przez policję lub ITD kierowca, który nie opłaci mandatu, unika konsekwencji swoich przewinień.
Jak to działa? Wystawiony przez policjanta mandat kredytowany należy opłacić w ciągu siedmiu dni. Niezależnie od tego, czy został on uregulowany, czy nie, w ciągu trzydziestu dni, mundurowi mają obowiązek poinformowania miejscowego wojewody o każdym wystawionym mandacie. To na władzach wojewódzkich ciąży obowiązek sprawdzenia, czy ukarany kierowca zapłacił za swoje wykroczenie. Jeśli tego nie zrobił, urząd wojewódzki musi sporządzić pismo przypominające o konieczności zapłacenia mandatu.
Kiedy i to nie przyniesie skutków, sprawa przekazywana jest do miejscowego urzędu skarbowego. Ten egzekwuje należne pieniądze ze zwrotu podatku kierowcy i do kwoty mandatu dolicza opłatę egzekucyjną, a ta wynosi 35 złotych. Dodatkowo sprawca obciążany jest kosztami wysyłki pisma z urzędu wojewódzkiego. Przy mandacie na kwotę 500 zł niejeden kierowca decyduje się na taką właśnie drogę i zamiast opłacić karę, liczy na opieszałość urzędów.
ll/tb/tb, moto.wp.pl