|
|
| --- |
Pocieszny Mini od chwili rynkowego debiutu zaskakiwał ponadprzeciętnymi osiągami oraz doskonałym prowadzeniem. Mini to jednak nie tylko zwinne, miejskie auto. W historii modelu przewijają się liczne sukcesy w sporcie motorowym – m.in. wielokrotne zwycięstwo w Rajdzie Monte Carlo. Nic dziwnego, że firma postanowiła udowodnić, że najnowsze wcielenie legendy nadaje się do ekstremalnej jazdy. W tym właśnie celu zbudowano wóz o tajemniczej nazwie Mini John Cooper Works Challenge.
Samochód jest szybszy, mocniejszy, ostrzejszy oraz... bezpieczniejszy od swego seryjnego brata. W wypatroszonej kabinie pojawiła się rozbudowana klatka bezpieczeństwa, do której przytwierdzono kubełkowy fotel Recaro oraz 6-punktowe pasy.
Dodatkowe bezpieczeństwo gwarantuje – znany z F1 – system HANS, który uniemożliwia przeciążenie odcinka szyjnego kręgosłupa w momencie zderzenia. Nad bezpieczną jazdą czuwa też wyścigowy ABS. System przeciwdziałający blokowaniu kół będzie miał sporo pracy, gdyż na przedniej osi pojawiły się aż 4-tłoczkowe zaciski i wielkie tarcze. Seryjne koła zastąpiono „17-stkami” przygotowanymi przez Borbeta, na których osadzono wyczynowe ogumienie Dunlop. Kombinacja sprawia, że Mini pędzący 100 km/h może stanąć jak wryty już po 3,1 sekundy!
Ponowne rozpędzenie się do „setki” trwa 6,1 sekundy, czyli o sekundę lepiej niż w przypadku seryjnego odpowiednika. Poprawa jest zasługą podrasowanego silnika. Tunerzy wzięli na warsztat sprężarkę, wymienili tłoki, katalizator oraz elementy układu wydechowego, a także zoptymalizowali kształt kolektora dolotowego. W efekcie uzyskano 210 KM oraz 260 Nm, co pozwala rozpędzać się na prostych do 238 km/h. Nad harmonijną pracą całości pieczę sprawują nowe czujniki oraz przeprogramowany komputer.
Mini jest dzielny nie tylko na prostych. Utwardzone zawieszenie zostało przygotowane przez KW Automotive. Wprawni zawodnicy z pewnością zrobią użytek z możliwości regulacji jego charakterystyki. W zależności od potrzeb można także ustawić tylny spojler, co przełoży się na siłę dociskającą „Miniaka” do asfaltu. Przedni dyfuzor nie ma już możliwości regulacji, jednak badania w tunelu aerodynamicznym gwarantują, że dociska napędzane koła do podłoża z odpowiednią siłą.
Gdy przyjdzie czas na wymianę ogumienia okaże się, że jest to banalnie proste dzięki wbudowanemu podnośnikowi pneumatycznemu. Rola mechaników sprowadza się więc jedynie do podpięcia węża ze sprężonym powietrzem i odkręcenia kół.
Oficjalna prezentacja samochodu nastąpi na salonie samochodowym we Frankfurcie. Od tej też chwili będzie można składać zamówienia na wyczynowy bolid. Pierwsze egzemplarze zostaną dostarczone zawodnikom zmagającym się w Pucharze Mini w marcu przyszłego roku. A pozostali? Ktokolwiek będzie w stanie wyłożyć 50 000 euro na miniaturowy samochód ze spartańskim wyposażeniem, dostanie do niego kluczyki w czerwcu 2008 roku.
Łukasz Szewczyk