Pan Bogdan z Łodzi jeździł tym autem ponad 30 lat, teraz jego mercedes jest do kupienia
To pokrzepiające, że w gąszczu ofert o sprzedaży używanych samochodów trafiają się prawdziwe perełki. Mercedes widoczny na zdjęciach to samochód marzeń pana Bogdana, który ma go od nowości i pokonał nim niemal pół miliona kilometrów.
Opis ogłoszenia o sprzedaży błękitnego Mercedesa W201 z 1985 roku różni się od tekstów w standardowych ofertach. Czytamy w nim: „Cześć, mam na imię Bogdan, a to jest mój wymarzony samochód, który zamówiłem i osobiście odebrałem w fabryce Sindelfingen w RFN w 1985 roku, przyjechałem nim do Polski (…). Przyszedł czas aby go sprzedać miłośnikowi mercedesów, a więc wystawiam to ogłoszenie".
Dalej pan Bogdan opisuje auto, wymienia najważniejsze naprawy wykonane w ostatnim czasie i wylicza dodatki, które razem z autem otrzyma jego nabywca:
- użytkowany tylko przeze mnie od nowości,
- na czarnych tablicach,
- po naprawie progów,
- sprawny, jeżdżący, zadbany,
- ubezpieczenie aktualne,
- 2 komplety kół zima / lato,
- bagażnik dachowy aluminiowy,
- hak
Udało nam się porozmawiać z właścicielem tego auta i okazało się, że pierwszą połowę lat 80. XX wieku spędził w Nigerii, gdzie był wykładowcą uniwersyteckim. Praca ta była zgodna z jego wykształceniem, ponieważ skończył wydział Elektryczny Politechniki Łódzkiej. Sprzedawany mercedes wpadł w oko właścicielowi w jednym z berlińskich salonów sprzedaży. Pan Bogdan wracał wtedy z urlopu z Polski do Nigerii. Wtedy od dealera wziął katalogi i za pośrednictwem firmy kurierskiej DHL zamówił auto i wpłacił zaliczkę.
Po dokonaniu formalności data odebrania auta przypadła 24 lipca 1985 roku. Minęły niemal dwa lata od czasu, kiedy po raz pierwszy pan Bogdan zamarzył o niewielkim sedanie. W czasie pracy w Afryce poruszał się on Peugeotem 305, a wcześniej w Polsce miał dwa Fiaty 125, więc nie miał do czynienia z autami produkowanymi w Niemczech. Oprócz tego nigdy wcześniej nie miał auta z silnikiem diesla, z czym również wiąże się pewna anegdota.
- Kiedy odbierałem swojego mercedesa z fabryki w Sindelfingen, potraktowano mnie bardzo miło - mówi mi pan Bogdan. - Poczęstowano mnie kawą, a oprócz tego dostałem bon na 50 litrów oleju napędowego. Dodatkowo poprosiłem o krótkie szkolenie i wyjaśnienie czynności obsługowych tego auta i pewien inżynier zdziwił się, że pytam o listę części zapasowych, które mam od razu dokupić. Taka praktyka w Polsce była normalnością, a tam spotkałem się z zapewnieniem, że niczego takiego nie będę potrzebował, a ze wszystkimi problemami mogę zgłosić się do serwisu. Mimo wszystko kupiłem pasek klinowy i kilka drobiazgów, które nigdy mi się nie przydały - dodaje mój rozmówca.
Po odbiorze auta pan Bogdan wraz z żoną, która przyjechała z Polski, pojechał zwiedzić kilka niemieckich miast, a później przez Austrię trafił do Polski. Tam zdarzyła się kolejna zabawna sytuacja, ponieważ na stacji paliwowej nie chciano mu sprzedać paliwa, więc odjechał kawałek i wrócił z kanistrem. Tym razem się udało. Od tamtej pory swoim błękitnym mercedesem przejechał bez poważnych awarii ponad 425 tysięcy kilometrów. Pan Bogdan był nim m.in. w Turcji, Grecji, Jugosławii.
Obecnie łodzianin przejął nieco nowsze auto i przyszedł czas, żeby rozstać się z mercedesem. W niemieckiej maszynie wykonano niezbędne naprawy, więc nowemu właścicielowi powinna posłużyć przez kilka najbliższych lat. Auto do obejrzenia jest w Łodzi na Teofilowie.
Poniżej zamieszczamy link do ogłoszenia:
https://www.otomoto.pl/oferta/mercedes-benz-w201-190-190-d-ID6yLUAR.html#xtor=SEC-8