Opel Grandland X po pierwszych jazdach zaskoczył. Francuz z niemieckimi manierami
Guten Tag! Albo bonjour. Przy nowych Oplach trudno zdecydować, bo chociaż marka jest niemiecka, to technologia pochodzi teraz z Francji. Mimo wszystko na pierwsze jazdy Grandlandem X wybraliśmy się do naszych zachodnich sąsiadów.
Kompaktowy Grandland X to flagowy SUV Opla. Powstał we współpracy z PSA w ramach programu, który został zapoczątkowany w 2012 roku. Odpowiednikiem modelu we francuskich markach jest Peugeot 3008, z którego znamy sprawdzany w Niemczech trzycylindrowy, turbodoładowany motor o pojemności 1,2 litra, generujący 130 KM. Poza nim w ofercie – póki co – będzie dostępny czterocylindrowy diesel 1,6.
Jazda po autostradzie lub drodze za miastem z tym silnikiem jest bardzo komfortowa. Gdy wkręci się na odpowiednie obroty, nie hałasuje i ochoczo rozpędza samochód, pozwalając na bezpieczne i sprawne wyprzedzanie. Jednak wystarczy zajechać do miasta, by dwukrotnie zastanowić się nad wariantem na ropę. Przy niskich obrotach zdecydowanie brakuje mu mocy i – niestety – szarpie. To również zasługa specyficznego sprzęgła. Za to małe 1,2 Turbo naprawdę da się lubić.
Nie można tego powiedzieć o manualnej skrzyni biegów. Jest nieprecyzyjna, co może być męczące szczególnie w mieście, gdy trzeba szukać mocy w niedużym silniku. Całe szczęście, zarówno wariant benzynowy, jak i diesel będą dostępne z sześciostopniowym automatem, który powinien rozwiązać ten problem.
Samochód jest komfortowy, a świetnie zestrojone zawieszenie daje poczucie bezpieczeństwa nawet w podbramkowych sytuacjach. Niestety, układ kierowniczy niezbyt chętnie dzieli się obecnym stanem kół z kierowcą a nadwozie nadmiernie wychyla się na zakrętach. Pod tym względem starsze modele Opla wypadały lepiej. Nie uważam jednak tego za wadę. Grandland X przecież nie będzie wykorzystywany do szybkiego pokonywania górskich tras.
Ale to wszystko, od silnika, przez skrzynię i pozostałe podzespoły, przeszło z Peugeota. Co tu jest z Opla? Po pierwsze, wygląd. Grandland X przypomina Astrę oraz Insignię i choć nie jest to oryginalna stylistyka, z pewnością większości osób przypadnie do gustu. Ważniejsze zmiany zaszły jednak we wnętrzu.
Tak jak w 3008, miejsca w kabinie jest sporo, zarówno z przodu, jak i z tyłu. Opel zrezygnował z nowatorskiego wnętrza Peugeota na rzecz sprawdzonych rozwiązań, znanych ze swoich innych modeli. W efekcie dostajemy kokpit, który jest nie tylko atrakcyjny, ale i czytelny. Ergonomia i spasowanie przyjemnych w dotyku materiałów są kolejnym plusem nowego Grandlanda X. Wyższe osoby mogą mieć jednak problem z fotelami AGR – odniosłem wrażenie, że nie zostały przystosowane pod pasażerów wyższych niż 180 cm. Doceniłem za to opcjonalną wentylację. Nie spodziewałem się tego w kompaktowym samochodzie.
Niemcy wygospodarowali dodatkową przestrzeń w bagażniku. Przy standardowo zmnieścimy 514 l, zaś przy złożonych fotelach – 1652 l. Ponadto, na pokład trafiły opcje dostępne tylko u niemieckiego producenta. Jest to, np. kamera Opel Eye czy system OnStar, dostępny już w najbardziej podstawowej wersji wyposażenia.
Po pierwszych jazdach nowym samochodem Opla można wysnuć wniosek, że marka w koncernie PSA będzie miała przyciągnąć bardziej konserwatywnych klientów. Dla nich Grandland X będzie po prostu przestronnym, rodzinnym SUV-em.
Ceny samochodu zaczynają się od 94 900 złotych za bazową wersję z benzynowym silnikiem, a pierwsze sztuki trafią do punktów sprzedaży już w październiku 2017 roku.