Odcinkowy pomiar prędkości: potrzebny, żeby Polacy jeździli jak za granicą
Każdy, kto miał okazję prowadzić samochód w Szwecji, Niemczech, Austrii, Holandii, a nawet na Słowacji, przekonał się, że tamtejsi kierowcy rzadko łamią przepisy, przekraczając dozwoloną prędkość. Co więcej, większość Polaków, korzystając z zagranicznych dróg, również przestrzega ograniczeń. Co sprawia, że u siebie zachowują się oni zupełnie inaczej?
Zdaniem wielu ekspertów podstawowym czynnikiem, który wpływa na taką zmianę, jest brak skutecznego dozoru. Choć przy naszych drogach ustawiono stacjonarne fotoradary, ich działanie jest punktowe. Oznakowane na żółto maszty widać z daleka, a kierowcy szybko nauczyli się hamować przed urządzeniami i przyspieszać tuż po ich minięciu. Sytuację może zmienić jednak odcinkowy pomiar średniej prędkości. Działają już trzy takie zestawy, a Inspekcja Transportu Drogowego deklaruje, że do końca roku 2015 mandaty będą wystawiane na podstawie działania 29 takich systemów. Mierzą one średnią prędkość pokonania objętego dozorem fragmentu. Jeśli więc będziemy jechać zbyt szybko, hamowanie tuż przed kamerą osadzoną na jego końcu na nic się nie zda. Na odcinkach objętych kontrolą trzeba zwalniać do przepisowej prędkości. W przeciwnym razie nic nie uchroni nas przed mandatem.
Branżowcy zajmujący się kwestią bezpieczeństwa na drogach nie ukrywają radości z wprowadzenia nowego systemu. Ich zdaniem, choć zestawów jest zdecydowanie za mało, jest to dobry punkt wyjścia do zmiany przyzwyczajeń Polaków za kierownicą. Warto zarezerwować sobie na podróż nieco więcej czasu, niż wystawiać na szwank stan swojego konta bankowego, albo - co znacznie ważniejsze - zdrowie i życie (również innych uczestników ruchu).
tb/