O tych ofiarach drogowych nikt nie mówi. Sami są sobie winni
Coroczna akcja policji "Znicz" dobiega końca. Dane dotyczące wypadków przerażają, tak jak złapanie ponad 1500 pijanych kierowców. Oprócz plagi kierujących pod wpływem alkoholu, problemem są także piesi, którzy w znaczącej liczbie przypadków są sami sobie winni i... nie otrzymają odszkodowania.
Można powiedzieć – idziemy na rekord. Od piątku do środy na drogach całego kraju zginęły 42 osoby a ponad 600 zostało rannych. Najcięższy okres jeszcze przed nami. Ci, którzy kreatywnie podeszli do kwestii dni wolnych, do domu będą wracać dopiero w niedzielę. Do tego czasu z pewnością pobijemy zeszłoroczny wynik 49 zabitych i 650 rannych na polskich drogach. Nie znajdziemy jednak tego w statystykach, bowiem tegoroczna akcja "Znicz" kończy się w piątek.
Tylko do środy zatrzymano 1584 pijanych kierowców. Policja twierdzi, że pomimo tak zatrważających danych kierujących na podwójnym gazie jest statystycznie mniej, bowiem liczba kontroli wzrosła. Nie ma się jednak z czego cieszyć, skoro - jak można przeczytać na stronie internetowej policji - w zeszłym roku w ramach sześciodniowej akcji "Znicz" wyłapano 1363 pijanych kierujących. Nadal lekkomyślnie podchodzimy do kwestii trzeźwości za kółkiem, doskonale zdając sobie sprawę, że w tych dniach około 5 tys. policjantów będzie czujnym okiem kontrolować sytuację na drogach. A przed nami jeszcze trochę wyjazdów na cmentarz.
Okazuje się, że za taką niefrasobliwość odpowiada nie tylko kierowca, ale i pasażer. Jeśli zdajemy sobie sprawę, że kierujący jest pod wpływem alkoholu, nie poniesiemy konsekwencji karnych w razie kolizji. Trzeba jednak pamietać, nasze odszkodowanie za udział w ewentualnej stłuczce zostanie zmniejszone, nawet o 70 proc. Zjawisko zwane przyczynieniem się do wypadku to jeden z najczęstszych powodów obcięcia świadczeń.
Oprócz standardowego problemu pijanych kierowców jest jeden aspekt, o którym się zapomina. To osoby udające się spacerem na cmentarz, które współprzyczyniły się do wypadku. "Rozglądajmy się za pieszymi, bo znaczna część osób, które zginęły to właśnie piesi. Oni też nie pozostają bez winy" - stwierdził nadkom. Radosław Kobryś z Biura Ruchu Drogowego KGP. Niektórzy weszli prosto przed nadjeżdżające auto.
Zgodnie z art. 362 kodeksu cywilnego, "jeżeli poszkodowany przyczynił się do powstania (…) szkody, obowiązek jej naprawienia ulega odpowiedniemu zmniejszeniu stosownie do okoliczności". To pozwala ubezpieczycielowi na znaczące zmniejszenie wypłaconej kwoty.
Według informacji Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, ofiara (lub jej rodzina) może otrzymać mniej pieniędzy, jeśli porusza się niewłaściwą stroną jezdni, nie ma odblasków poza terenem zabudowanym czy jest pod wpływem alkoholu. Choć pojawienie się na ulicy po spożyciu nie jest zabronione, brane jest pod uwagę przy rozpatrywaniu przyczyn wypadku. Samo wtargnięcie na jezdnię to już 70 proc. przyczynienia się do incydentu. W niektórych sytuacjach ofiara sama sobie jest winna. Brzmi absurdalnie? Nie do końca.
Od początku roku na drogach zginęło 494 pieszych. Spoglądając w statystyki nawet sprzed kilku lat okazuje się, że jeszcze popularniejszym błędem od poruszania się nieprawidłową stroną drogi jest... leżenie lub siedzenie na jezdni. Nic więc dziwnego, że firmy ubezpieczeniowe zmniejszają wielkość wypłaconych odszkodowań. Sądy z kolei bardzo chętnie podtrzymują decyzję tych instytucji.