Niemcy wpadli na doskonały pomysł, mający ułatwić życie kobietom za kierownicą. Doskonały według nich, bo według nas chcieli dobrze, ale wyszło im raczej średnio. Poniżyli kobiety, dając im jasno do zrozumienia, że uważają je za te gorsze od mężczyzn. Niechcący zostali seksistami. A może tak miało być od początku?
O co chodzi? O lotnisko we Frankfurcie, jedno z największych w Europie. Jak to na lotnisku, zwłaszcza takim dużym, jest tam parking – ogromny i dobrze oznakowany. Miejsca parkingowe są, znów – jak to na parkingu – standardowe. Idealne może dla miejskich maluchów, ale dla potężnych SUV-ów, których ostatnio pod dostatkiem, już raczej ciasne.
Przebiegli Niemcy postanowili więc ułatwić życie części parkujących pasażerów lotniska. Ale nie wszystkim, a wyłącznie kobietom (postanowili nie jako pierwsi zresztą, bo takie pomysły zostały wcześniej uskutecznione w Skandynawii, Korei Południowej, Chinach, Malezji, a nawet w Polsce – w Poznaniu). Część miejsc parkingowych, tych położonych, najbliżej terminali, poszerzyli i specjalnie oznaczyli. Miejsca "tylko dla kobiet" (nawet nie próbujemy napisać, z czym nam Polakom kojarzy się niemiecki napis "tylko dla...") szumnie zareklamowali na stronach lotniska. Przede wszystkim, że są :większe i łatwiej dostępne".
No i... rozpętało się piekło.
Okazało się, że kobiety – zamiast się cieszyć – zaczęły protestować. Może nie wszystkie, ale na pewno te bardziej świadome, sfeminizowane, dostrzegające różnice między uprzejmością a protekcjonalizmem. "Puls Biznesu", który o sprawie napisał, cytuje wypowiedź zamieszoną w innym piśmie ("The Local") niejakiej Geraldine Herbert z magazynu "Wheels for Women": "To niezwykle protekcjonalne wobec kobiet. To umacnia stereotyp, że kobiety źle parkują".
My zadzwoniliśmy w tej sprawie do Katarzyny Frendl, która od lat prowadzi portal motoryzacyjny dla kobiet Motocaina.pl. Co usłyszeliśmy? - Z punktu widzenia włodarzy miast i centrów handlowych, które wprowadzają takie rozwiązanie, jak dedykowane miejsca parkingowe dla pań, to raczej próba pomocy stereotypowo pojmowanej kobiecie za kierownicą, nie radzącej sobie z parkowaniem auta. Nie sądzę, aby ktokolwiek kierował się tu złymi pobudkami. Inaczej mogą patrzeć na to panie, które świetnie radzą sobie za kółkiem i nie potrzebują żadnego specjalnego traktowania. Dla mnie problemu nie ma, dopóki jest wybór. Nikt nie każe mi parkować na kobieco oznaczonej przestrzeni - zawsze mogę stawać tam, gdzie jest trudno manewrować, ale jest blisko do wejścia. Osobiście nie czuję tu ani piętnowania, ani dyskryminacji, choć zdaję sobie sprawę, że każde działanie podkreślające, że dana płeć może nie radzić sobie z jakąś czynnością, wzbudza sprzeciw - mówi Frendl.
No właśnie. Czy władze lotniska, które postanowiły ułatwić życie kobietom, przynajmniej niektórym (tym, które naprawdę gorzej parkują) zachowały się odpowiednio? Mam mieszane uczucia. Z jednej strony zgadzam się z Geraldine Herbert, Katarzyną Frendl i innymi paniami, którym przyczepia się łatkę fatalnych kierowców, a im się to nie podoba. No bo tak jak wy, znam mnóstwo kobiet, które radzą sobie z kierowaniem, parkowaniem i wszystkim co z motoryzacją związane sto razy lepiej niż niektórzy faceci. To, że kobiety robią coś gorzej, jest groźnym stereotypem. Niektóre pewnie robią gorzej i nawet tego nie ukrywają. Ale inne wręcz przeciwnie: gotują, parkują, zarządzają, budują i jeszcze sto innych rzeczy robią lepiej niż mężczyźni i wierzę, że naprawdę nie chcą, żeby ktoś się nad nimi litował. Tych kobiet jest więcej (zresztą nie ma znaczenia ile ich jest, ważne że są) i nie ma powodu, by urażać je męskim protekcjonalizmem.
Seksizm nie polega wcale na tym, że mówi się komuś, że jest gorszy, ale na tym, że się go jako gorszego podświadomie traktuje. Niby niechcący, ale jednak. Chciałbym zobaczyć minę jakiegokolwiek faceta, nawet skończonej drogowej łamagi, któremu ktoś pokazałby miejsce "większe i łatwiej dostępne" lub takie dla "źle parkujących mężczyzn". To dopiero byłaby awantura. Jeden z drugim zaplułby się pewnie z oburzenia, a żaden nie przypomniał sobie, ile to razy przytarł samochód o kwietnik, zrobił rysę o słupek albo uszkodził inne auto, otwierając zamaszyście swoje drzwi. Za to każdy przyznałby z chęcią, że "dla kobiet to idealne rozwiązanie, bo one przecież źle parkują".
No ale jak to w większości przypadków jest też druga strona medalu. Niektóre panie same przyznają, że mają problem z parkowaniem. Dla takich kobiet, wśród których sporo jest zapewne również feministek, szersze miejsca parkingowe są zwyczajnie idealnym rozwiązaniem. Nie traktują ich jako przejawu protekcjonalizmu wobec siebie, ale wyłącznie w kategoriach użytecznych. Na zasadzie "mam problem, a ktoś ten problem za mnie rozwiązuje".
Poza tym są jeszcze twarde dane. Brytyjczycy wzięli pod lupę zdających na prawo jazdy kierowców i przeanalizowali błędy, które ci robili. No i wyszło czarno na białym, że o ile mężczyźni częściej nie zwracają uwagę na znaki, o tyle kobiety znacznie gorzej parkują. Prawie dwa razy więcej kobiet niż mężczyzn oblewa egzamin właśnie na parkowaniu. Z kolei prawie dwa razy więcej mężczyzn oblewa na niezauważeniu znaków (a więc nie zastosowaniu się do nich). Wnioski płynące z tych badań są według Brytyjczyków jasne: nie jesteśmy identyczni i różnimy się między sobą.
Reasumując: dobrze czy źle, że są te miejsca parkingowe dla kobiet? Ja wciąż ważę za i przeciw i mam wątpliwości. Ale wy pewnie też. Czekam więc na wasze komentarze.
MAK