Samochody kontra ocieplenie
W niemieckim parlamencie uformowała się większość zgodna co do konieczności wprowadzenia zakazu sprzedaży spalinowych samochodów - informuje serwis „Automotive News Europe”. Ograniczenie miałoby obowiązywać od 2030 roku i dotyczyć wyłącznie rynku pierwotnego. Powodem rozpoczęcia prac nad takim prawem jest oczywiście kwestia ekologiczna. Zdaniem niemieckich parlamentarzystów radykalne ograniczenie emisji dwutlenku węgla w transporcie indywidualnym to najlepszy sposób, by wypełnić zobowiązanie zaproponowane w 2015 roku podczas paryskiego spotkania stron Protokołu z Kioto. Uznano tam, że celem państw powinno być zredukowanie globalnego ocieplenia do 2100 roku z przewidywanych 2 stopni Celsjusza do 1,5 stopnia.
Niemcy nie są pierwszym państwem, w którym proponuje się zakaz sprzedaży samochodów spalinowych. W połowie 2016 roku o możliwości ustanowienia takiej regulacji mówiło się w Norwegii, a kilka miesięcy wcześniej w Holandii. W obydwu przypadkach zakładano, że zakaz miałby obowiązywać od 2025 roku, a więc pięć lat wcześniej niż proponują Niemcy. Norwescy politycy z pomysłu szybko się wycofali uznając, że lepiej stosować marchewkę w postaci dopłat niż kij w formie zakazów. W Helsinkach władze miejskie dążą zaś do tego, by od 2025 roku zupełnie wyeliminować ruch prywatnych samochodów w mieście.
Zakaz w Niemczech, w Polsce drożej?
Jeśli Niemcy od 2030 roku zrezygnują z samochodów spalinowych, ceny aut używanych w Polsce najprawdopodobniej poszybują. Dziś gros jeżdżących po Polsce aut z drugiej ręki pochodzi właśnie od naszych zachodnich sąsiadów. Jak wynika z danych serwisu Clicktrans.pl, w 2015 aż 45 proc. sprowadzonych do Polski samochodów przyjechało z Niemiec. Ze znajdującej się na drugim miejscu zestawienia Francji sprowadzono do nas niespełna 13 proc. aut, a z trzeciej Wielkiej Brytanii 11,4 proc. Jeśli niemieckie źródło aut spalinowych zacznie się kurczyć, ceny aut wzrosną. Dodatkowym kosztem będzie konieczność przywiezienia auta do Polski. Dziś taka operacja jest najtańsza w przypadku niemieckich aut.
Czy wprowadzenie zakazu w Niemczech sprawi, że zmienią się również preferencje polskich kierowców? Na to nie ma co liczyć. Wśród samochodów bezemisyjnych możemy wybrać pomiędzy modelami elektrycznymi i tymi z ogniwami paliwowymi. Sieć stacji pozwalających naładować akumulatory lub uzupełnić zapas wodoru nie powstanie jednak z dnia na dzień. Oznacza to, że Polakom, dokonującym zakupu na rynku wtórnym, zostaną auta krajowe lub pochodzące z tych państw, które nie zdecydują się na tak drastyczne ograniczenie.
Ekologia czy pieniądze?
Choć głośno mówi się o działaniach naszych zachodnich sąsiadów, nie brakuje też głosów, że Niemcy jednak nie zdecydują się na wprowadzenie przepisów zakazujących sprzedaży samochodów spalinowych. Po drugiej stronie Odry motoryzacja jest ważną gałęzią przemysłu. Tymczasem produkcja silników elektrycznych wymaga zaledwie jednej dziesiątej załogi potrzebnej do wytwarzania jednostek spalinowych.
Nie chodzi tu zresztą tylko o fabryki samochodów. Równie ważny jest rynek części zamiennych i eksploatacyjnych. Samochody elektryczne nie potrzebują turbin, filtrów paliwa i oleju czy świec zapłonowych albo wtryskiwaczy. W mniejszym stopniu zużywają nawet hamulce. Likwidacja tej części sektora będzie oznaczała również ryzyko utraty pracy przez dziesiątki tysięcy osób. Czy Niemcy sobie na to pozwolą?
Tomasz Budzik, Wirtualna Polska