Na supersamochodzie można zarobić
Kupno drogiego samochodu to jedna z najgorszych inwestycji, na której traci się ok. 40 proc. rocznie. Inicjatywa Krzysztofa Hołowczyca proponuje rozwiązanie, dzięki któremu na takim pojeździe można wręcz zarabiać.
Supersamochód jest drogi nie tylko ze względu na zakup, ale też poprzez koszty posiadania. W przypadku auta za 500 000 zł (np. Porsche 911 czy Nissan GT-R) będzie to w ciągu roku co najmniej 125 000 zł (25 proc.) utraty wartości, 25 000 zł (5 proc.) ubezpieczenia i 40 000 zł (8 proc.) wydatków eksploatacyjnych na serwis, opony, klocki itd. Z ekonomicznego punktu widzenia trudno o gorszą inwestycję. Mimo to magia supersamochodów jest tak silna, że wielu decyduje się na ich kupno.
Założony przez popularnego "Hołka" Supercar Club Poland proponuje właścicielom takich pojazdów sposób na istotne zmniejszenie kosztów ich posiadania, a w sprzyjających warunkach wręcz zarabianie. Jest nim Program Inwestycyjny, w ramach którego Klub udostępnia samochód zamkniętemu gronu jego członków i za każdy dzień jego użytku oraz każdy przejechany kilometr wypłaca wynagrodzenie adekwatne do klasy auta. Jednocześnie Klub przejmuje wszelkie koszty eksploatacyjne.
Właściciel może swobodnie dysponować samochodem decydując, kiedy ma zarabiać a kiedy być do jego użytku. Im więcej auto jeździ w Klubie, tym więcej zarabia. Przy użytku klubowym na poziomie 50 proc. czasu pojazd o wartości 500 000 zł może przynieść właścicielowi przychód rzędu 12 000 - 15 000 zł miesięcznie, co w całości pokrywa utratę wartości. Zwiększając użytek klubowy samochód zaczyna osiągnąć dodatnią stopę zwrotu.
- Przykładowo, Ferrari kupione za 560 000 zł i sprzedane po roku za 430 000 zł zarobiło w tym czasie dla właściciela ponad 170 000 zł, przy braku innych kosztów. Kolejny przykład to Mercedes kupiony za 350 000 zł, po roku wart ok. 280 000 zł, w 12 miesięcy przyniósł właścicielowi ponad 100 000 zł przychodu - mówi prezes Klubu, Kamil Dłutko.
Źródło: Supercar Club Poland
ll/moto.wp.pl