Ten wyścig Formuły 1 w San Marino w ogóle nie powinien się odbyć. Po serii wypadków na torze Imola doszło do tragedii. Ayrton Senna - trzykrotny mistrz świata - roztrzaskał bolid na betonowej ścianie. Brazylijczyk zmarł w wyniku ciężkich obrażeń. Formuła 1 straciła wybitnego kierowcę - pisze DZIENNIK.
Zakręt Tamburrello pokonywało się na pełnym gazie, czyli z szybkością przekraczającą 300 km/h. Dla dobrego kierowcy nie było to wyjątkowo trudne miejsce. Wystarczyło skręcić kierownicę w lewo i utrzymać tor jazdy.
W 1989 r. na Tamburello (dzisiaj przerobione na szykanę) wypadek miał Gerhard Berger. Kiedy wydobrzał, wybrał się z Brazylijczykiem Ayrtonem Senną obejrzeć feralne miejsce. Zastanawiali się, czy betonowej ściany nie powinno się cofnąć o kilka metrów. "Nie można było tego zrobić, bo tuż za nią płynie potok" - mówił Berger. Pięć lat później w tym miejscu zginął najlepszy kierowca świata. Grand Prix San Marino na torze Imola odbywało się wtedy na przełomie kwietnia i maja. O betonową ścianę na Tamburello roztrzaskał się bolid Senny.
Pierwszy dzień treningów. Wypadek ma młody Brazylijczyk Rubens Barrichello, przez samego Sennę typowany na swojego następcę. Jego bolid szybuje w powietrze, wpada w siatkę ochroniającą kibiców przed odłamkami. Na szczęście siatka wytrzymuje i maszyna nie wpada w trybuny. Senna jest wstrząśnięty. Przeskakuje przez płot, by dostać się do centrum medycznego i dowiedzieć się, w jakim stanie jest Barrichello.