Jak Adam Małysz radził sobie w ostatnim Rajdzie Dakar? Z czym miał największe problemy? Czy - jak przewiduje prezes Polskiego Związku Motorowego Andrzej Witkowski - za 2-3 lata będzie on w stanie walczyć o zwycięstwo? Na te i inne pytania w rozmowie z Wirtualną Polską odpowiada pilot byłego skoczka Rafał Marton.
WP: Michał Bugno: Jak porównałby pan Rajd Dakar 2013 do ubiegłorocznego Dakaru, w którym po raz pierwszy pojechał pan z Adamem Małyszem i jak ocenia pan jego postępy w roli kierowcy?
Rafał Marton: Postęp bez wątpienia jest ogromny. Przez cały rok ciężko pracowaliśmy, żeby osiągnąć taki poziom, jaki zaprezentowaliśmy na Dakarze. Bardzo się cieszę, że się to udało, ponieważ jazda w tym rajdzie z taką prędkością zawsze jest dużym ryzykiem. Łatwo jest tu popełnić błąd i stracić czas na odcinkach specjalnych. Nam udało się codziennie jechać szybko, nie popełnić błędów i przejechać równo czternaście etapów, osiągając metę na dobrym, piętnastym miejscu.
WP: Na początku rajdu mieliście jednak pewne problemy z wydmami, na których samochód się zakopywał. To największe trudności na tegorocznym Dakarze?
To prawda, zakopaliśmy się, ale nie było to tak trudne zakopanie się, jak miało to miejsce w przypadku innych zawodników. Często kosztowało to ich po pół godziny lub więcej, podczas gdy my zakopywaliśmy się na 5-10 minut. Zdarzało się to nam na samym początku rajdu w naprawdę trudnym terenie. Nie było to zakopanie się na jakiejś pierwszej, czy drugiej wydmie. Miało miejsce na bardzo miękkich, trudnych i stromych wydmach. Były to jeszcze dni, w których Adam dochodził do porozumienia z samochodem. Zakopywaliśmy się, kiedy przekraczaliśmy bardzo ciężkie wydmy, ale już po trzecim dniu wszystkie kolejne etapy Adam przejechał bezbłędnie. Również te ostatnie odcinki - w okolicach Copiapo i La Serena, gdzie wydmy były naprawdę bardzo ciężkie.
WP: Na początku rajdu wypadkowi uległ Krzysztof Hołowczyc, który doznał poważnych obrażeń. Jak przyjęliście tę informację?
Było to dla nas duże zaskoczenie. Mieliśmy okazję zobaczyć filmik z wypadku, nagrany amatorską kamerą. Szczerze mówiąc, cała ta sytuacja nie jest dla nas do końca jasna. Dyskutowaliśmy na ten temat z kolegami, którzy jechali z nami w zespole. No cóż… ktoś przejedzie szybko przez wydmę i „dziobnie” samochodem - takie „przygody” się zdarzają. Myślę, że Krzyśkowi zabrakło szczęścia, bo - jak pamiętamy - kilka lat temu na Rajdzie Faraonów połamał sobie kręgosłup. Wydaje mi się, że jemu po prostu odnowiła się tamta kontuzja, choć nie miałem jeszcze okazji z nim porozmawiać i nie wiem dokładnie o co chodzi. Wiem jednak, że jest to jakiś bolesny uraz. Myślę, że gdyby taka „przygoda” przytrafiła się komuś, kto nie miał wcześniej problemów z kręgosłupem, to mógłby wyjść z niej cało. Pech chciał, że akurat trafiło na Krzyśka, który w efekcie musiał wycofać się z Dakaru, ponieważ z kontuzją nie byłby w stanie kontynuować jazdy.
WP: Adam Małysz przyznał, że w trakcie rajdu miał 2-3 dni słabości, w trakcie których był lekko zdołowany pojawiającymi się problemami. A jak pan przeżywał swój kolejny Dakar i jak współpracowało się panu z Adamem?
Dobrze. Ja słabszych dni nie miałem. Adam mocno przygotowywał się do tego rajdu, ale był to dla niego dopiero drugi Dakar, podczas gdy dla mnie był to już dziewiąty start. Myślę, że trudy związane z tym rajdem znoszę lepiej od niego, bo jestem lepiej przygotowany psychicznie. Moje poprzednie Dakary naprawdę bywały dużo cięższe. Miewałem różne przygody, które bardzo mnie zahartowały. Jeżeli chodzi o nasz ostatni rajd, to układał się on świetnie i nie sprawiał mi większych kłopotów.
WP: Prezes Polskiego Związku Motorowego Andrzej Witkowski uważa, że za 2-3 lata Adam Małysz powalczy o zwycięstwo w Rajdzie Dakar. Jak odniesie się pan do tej opinii?
Bardzo się cieszę, że pan prezes liczy na nas, kibicuje Adamowi i taka jest jego opinia. Ja osobiście - i myślę, że Adam również - nie zdobędę się w tej chwili na podobne wypowiedzi. Na pewno będziemy pracować równie ciężko jak dotychczas, żeby osiągnąć jak najwyższy poziom. Wtedy będzie to już naprawdę mocne ściganie się! Oczywiście już teraz planujemy następny Dakar i myślimy o tym, żeby zająć jeszcze lepsze miejsce, ale na razie zdecydowanie za wcześnie jest na mówienie o konkretach. Zresztą, tam może się wydarzyć wszystko - zawody można zakończyć na podium, a równie dobrze można skończyć je w trzeciej, albo nawet czwartej dziesiątce.