W Rajdzie Dakar 2013 Adam Małysz i Rafał Marton pojadą Toyotą Hilux. Kilka lat temu ten model samochu był testowany w brytyjskim magazynie motoryzacyjnym telewizji BBC "Top Gear". W ramach testów zdecydowano się go zatopić, podpalić, zmiażdżyć, a nawet postawić na dachu budynku, który został wysadzony. Auto wykazywało się niesłychaną odpornością na zniszczenia, a silnik odpalał do samego końca. - Byłem pod niesamowitym wrażeniem! - mówi Wirtualnej Polsce Adam Małysz, który widział część tego nagrania.
WP: Michał Bugno: Swój pierwszy Rajd Dakar ukończył pan na 37. miejscu w gronie 174 ekip. Pilot Rafał Marton podkreśla, że w ostatnim roku zrobił pan wielkie postępy. Jaki więc będzie wasz cel na Dakar 2013?
Adam Małysz: Kiedy widzę swoje postępy, motywuje mnie to do dalszej pracy. Tak było w skokach narciarskich i tak jest teraz w motosporcie. To, że jestem coraz lepszy za kierownicą, to nie tylko moja opinia, ale i ludzi, którzy widzą, jak jeżdżę samochodem. Jeżeli chodzi o Dakar, to moje umiejętności nie pozwalają jeszcze na rywalizację z najlepszymi, ale myślę, że stać nas na to, żeby wskoczyć do czołowej dwudziestki. Jeśli uda się tego dokonać, będzie to mój wielki sukces i duży krok do przodu. Bo nie ukrywajmy - półtora roku treningów nie na cuda mi jeszcze nie pozwoli. Nie da się od razu wyczarować zawodnika, który będzie najlepszy. Czołowi kierowcy z Dakaru na swoje wyniki pracują od wielu, wielu lat. Trzeba znać swoje miejsce w szeregu. Zwłaszcza, że to bardzo ciężki i nieobliczalny rajd, który trwa 14 dni. Jeden Dakar na razie nic o mnie jeszcze nie mówi, choć na pewno jest to doświadczenie, które bardzo mi pomoże. Trzeba będzie pojechać równym tempem - stabilnie i rozsądnie. Choć myślę, że często
będzie trzeba mnie hamować, bo moje ambicje przekraczają umiejętności. Na poprzednim Dakarze były odcinki, na których pozwalałem sobie na zbyt wiele, a potem trzeba było reanimować wóz - i to w sytuacji, gdy nie mieliśmy ze sobą zbyt wielu części. Podczas następnych odcinków Rafał przypominał mi o tym i myślę, że teraz będzie podobnie.
WP: W styczniowym Dakarze pojedziecie Toyotą Hilux. Kilka lat temu ten model samochodu był testowany w brytyjskim magazynie motoryzacyjnym telewizji BBC „Top Gear”. W ramach testów zdecydowano się go zatopić, podpalić, zmiażdżyć, a nawet postawić na dachu budynku, który został wysadzony. Auto wykazywało się niesłychaną odpornością na zniszczenia, a silnik odpalał do samego końca. Widział pan te nagrania?
Widziałem tylko, jak samochód zanurzono w oceanie. Kiedy go wyciągnięto, był totalnie zalany wodą, a mimo to odpalił! Byłem pod niesamowitym wrażeniem! Dlatego tym bardziej cieszę się, że możemy pojechać tym samochodem na tak ciężką wyprawę. To, że Toyota Hilux była poddawana różnym próbom i wychodziła z nich cało, napawa dużym optymizmem. Uważam, że samo auto gwarantuje nam miejsce o parę pozycji wyżej niż przed rokiem. O samochód jestem zupełnie spokojny. Szybko i dobrze się go prowadzi. Jest też niesłychanie wytrzymały.
WP: *No właśnie. Co na podstawie własnych doświadczeń może pan powiedzieć o wytrzymałości tego samochodu? *
Nie mieliśmy zbyt wielu okazji, żeby testować samochód, którym pojedziemy w Dakarze, bo byliśmy tylko na dwóch testach. Ale już samo to wystarczyło, żeby zrobił na nas niesamowite wrażenie. Zmiana samochodu jest w tym wypadku wielkim przeskokiem. Możemy być pewni, że jest to pojazd… może nie niezniszczalny, ale na pewno bardzo wytrzymały. Z najwyższej półki! Przed rokiem zajmował on trzecie i piąte miejsce. Toyoty Hilux często dojeżdżały do mety bez żadnych usterek. Jest to bardzo dobra, topowa marka – szczególnie jeśli chodzi o wytrzymałość. Na początku obawiałem się nawet, czy nie jest za dobra, jak na moje umiejętności. Nie wiedziałem, czy sobie z tym samochodem poradzę, ale cóż… uznałem, że chcę zrobić kolejne postępy. A żeby robić postępy, trzeba jeździć czymś dobrym. To, że w Dakarze mogę pojechać Toyotą Hilux jest dla mnie powodem do wielkiej satysfakcji. Człowiek jest po prostu zachwycony, kiedy widzi, jak to auto się zachowuje i jak bardzo jest dopracowane.
WP: Rajd Dakar cieszy się w Polsce coraz większą popularnością. Niedawno żużlowiec Tomasz Gollob zapowiedział, że za rok będzie chciał w nim wystartować. Zaznaczył, ze bardzo chciałby uzyskać lepszy wynik od pana. Jak odnosi się pan do jego planów?
Super! Myślę, że wszystko przed nim. Jeżeli chodzi o wynik, to można planować i być optymistą, ale nie da się tego w tym momencie przewidzieć. To, na którym miejscu się znajdzie, okaże się dopiero na miejscu. My przed rokiem zakładaliśmy, że naszym celem będzie dojazd do mety, a dotarliśmy do niej na 37. miejscu. Taki wynik przed Dakarem był wręcz poza marzeniami! A jednak się udało! Widać więc, że się da. Jak się jest sportowcem, to jest nawet łatwiej, bo psychika i chęć dążenia do celu jest w tobie odpowiednio zakodowana. Ale potrzebne jest jeszcze duże doświadczenie. A nie wiem, czy Tomek zapowiedział, czym pojedzie.
WP: *Ma zamiar wystartować na motocyklu. *
To dlatego zaczął coraz więcej trenować enduro gdzieś na torach… Jeżeli pojedzie na motocyklu, to będzie miał jeszcze trudniej, bo w tej rywalizacji gwiazd jest jednak bardzo dużo. Podziwiam motocyklistów! Ja mam pilota, który może mi pomóc i dyktuje mi, jak jechać, a motocykliści wszystko robią sami. To niesamowita sprawa! Życzę Tomkowi wszystkiego najlepszego i powodzenia. Mam nadzieję, że mu się uda!
WP: Dziś koncentruje się pan przede wszystkim na motosporcie, ale jednocześnie uważnie śledzi pan wydarzenia w skokach narciarskich. Niestety, nowy sezonu Pucharu Świata polscy skoczkowie rozpoczęli bardzo słabo. Co pana zdaniem zadecydowało o tak złym starcie i co sądzi pan o perspektywach naszych zawodników w obecnym sezonie?
Ze skokami cały czas jestem na bieżąco. Kiedy tylko mogę, komentuję je w Eurosporcie. Poza tym rozmawiam z trenerami jednej i drugiej kadry skoczków. Choć zapowiedzi przed sezonem były bardzo optymistyczne, to w dwóch pierwszych konkursach na pewno nie było dobrze i fajnie. Nie udało się. Wydaje mi się jednak, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a niedzielny konkurs w Soczi okaże się przełomowym momentem. Jeden z naszych zawodników znalazł się na siedemnastym, a drugi na dwudziestym drugim miejscu. W tym czasie Kamil Stoch i Piotr Żyła trenowali w Ramsau, a ja dostałem od Łukasza Kruczka wideo z tych treningów. Patrzyłem na skoki Kamila i widziałem, że są o wiele lepsze. Podobnie zresztą jest z Piotrkiem. Oczywiście, nie można mówić, że teraz pojadą na następne zawody do Engelbergu i od razu znajdą się w czołowej dziesiątce. Nie można oczekiwać za dużo. Nie tak szybko! Ale jestem przekonany, że trening w Ramsau bardzo im pomógł i w Engelbergu koledzy pokażą, że stopniowo wracają do formy.