Rzadko zdarza się, by działania policji drogowej spotykały się z szeroką akceptacją wśród kierowców. Tym razem jest inaczej. Łódzka drogówka ogłosiła walkę z tak zwanymi szeryfami, blokującymi pasy ruchu. - Ustanawianie komuś reguł na drodze, nie będąc stróżem prawa, to nie jest dla mnie fajne - mówi jeden z kierowców, zapytany o opinię ws. osób uniemożliwiających tzw. jazdę na suwak. - Powinno się jeździć właśnie na zakładkę. Wtedy ruch jest bardziej płynny - dodaje inny łódzki kierowca.
Łódzka policja rozpoczyna walkę z "szeryfami", którzy blokują pas, nie wpuszczając kierowców, chcących jechać na zakładkę. - Z punktu widzenia przepisów jest to po prostu blokowanie pasa ruchu, za co taryfikator przewiduje mandat w wysokości 200 zł - mówi Marzanna Boratyńska z łódzkiej policji drogowej. To również uciążliwe dla innych uczestników ruchu. Jeśli kierowca, który na dwupasmowej jezdni zamierza edukować innych zmotoryzowanych, zjeżdża na prawy pas na długo przed zwężeniem i uniemożliwia innym jazdę lewym pasem, kolejka oczekujących na możliwość kontynuowania jazdy znacznie się wydłuża i może doprowadzić do zablokowania najbliższego skrzyżowania.
Jednocześnie policja zachęca kierowców do jazdy na zamek błyskawiczny. Gdy czeka nas zwężenie, zmotoryzowani powinni jechać dwoma pasami aż do miejsca, kiedy jeden z nich zanika. Tam kierowcy jadący lewym pasem powinni zjeżdżać na prawy. W idealnej sytuacji przez zwężenie powinni naprzemiennie jechać ci, którzy wcześniej poruszali się prawym i lewym pasem. Problem polega jednak na tym, że w Polsce wielu kierowców nie wpuszcza zmotoryzowanych z lewego pasa i uważa ich za cwaniaków, którzy korzystają z okazji, by nie stać w korku.