Lobby ekologiczne zabija prawdziwą motoryzację
Jeszcze w latach 90. ub. wieku przemysł samochodowy nie przejmował się zanadto postulatami obrońców środowiska. Benzyna była tania, a segment paliwożernych superaut rósł w najlepsze.
Restrykcyjne normy
Kilkanaście lat później okazuje się jednak, że lobby ekologów jest niezwykle silne. Dziś muszą się z nim liczyć wszyscy producenci aut. Zieloni do spółki z ustawodawcami forsują nowe ograniczenia emisji spalin. Doprowadziły one do zakończenia produkcji wielu aut, które przyspieszały bicie serca fanom motoryzacji.
Niektóre z nich doczekały się następców. We wszystkich przypadkach odbyło się to jednak kosztem kilku cylindrów (patrz BMW M5) i zastąpieniem pojemności przez turbodoładowanie (Renault Clio R.S.). Oba rozwiązania są złe z punktu widzenia maniaków motoryzacji, gdyż pozbawiają silnik rasowego brzmienia i odbierają mu żywiołową reakcję na dodanie gazu.
Czy te działania faktycznie przyczyniają się do poprawy stanu środowiska? To mocno dyskusyjna kwestia, gdyż nowe silniki charakteryzują się niższą trwałością. Nie zmienia to jednak faktu, że wiele kultowych modeli aut odeszło bezpowrotnie właśnie ze względu na nie do końca przemyślaną walkę o naszą planetę.
BMW M5 E60
Podobnie jak M3, M5 i M6 to jedno z ostatnich BMW M ze starej szkoły. Wolnossący silnik V10 o oznaczeniu S85 o mocy 507 KM i momencie 525 Nm został wycofany z produkcji ze względu na zbyt dużą emisję szkodliwych gazów. Pochłania gigantyczne ilości paliwa (w mieście nawet ponad 25 l/100 km), ale łatwo o tym zapomnieć, kiedy wkręca się go do ponad 8000 obr./min, a jego obłędny dźwięk wierci dziury w uszach. Obecnie ceny używanych egzemplarzy M5 wahają się od ok. 60 do ponad 200 tys. zł. Następca ma już silnik V8 z turbo. Jest szybszy, ale - zdaniem wielu - nie ma tyle charakteru, co poprzednik.
Audi S5
Po liftingu z 2011 roku auto straciło pięknie brzmiące, 4,2-litrowe V8 na rzecz trzylitrowego V6 doładowanego kompresorem. Wraz z dwoma cylindrami ubyło też mocy - z 354 KM zostały 333. Dzięki obniżeniu masy auto jest nieco szybsze w sprincie do setki i lepiej się prowadzi, jednak po dźwięku V-ósemki zostało tylko wspomnienie.
BMW M3 E92
Ostatnie BMW M z wolnossącym silnikiem, prawdopodobnie również jedno z ostatnich dostępnych z manualną skrzynią. Czterolitrowy motor V8 dostarczał na tylne koła moc 420 KM i rozwijał moment obrotowy 400 Nm. Takie M3 rozpędzało się od 0 do 100 km/h w 4,8 s, a jego prędkość maksymalna po zdjęciu ogranicznika to 300 km/h.
Do niedawna M3 było dostępne w salonach w cenie od 328 900 zł, lecz jego produkcja dobiegła końca. Następca o oznaczeniu M4 ma sześciocylindrowy silnik bi-turbo o mocy 431 KM. Za dźwięk odpowiada nie tylko układ wydechowy, ale również specjalny elektroniczny system, który poprawia doznania akustyczne. Wersja ze skrzynią manualną? Brak.
Honda Civic Type-R (VIII)
Jest to jeden z ostatnich hot hatchy które miały pod maską wolnossący motor. 4-cylindrowy silnik V-TEC kręcił się do ponad 8 tys. obr/min. Został wycofany z produkcji ze względu na zbyt dużą emisję szkodliwych substancji oraz zbyt duże zużycie paliwa. Moc 201 KM pozwalała na osiągnięcie pierwszej setki w czasie 6,6 s i rozpędzenie się do 235 km/h. Obecnie ceny tego modelu są dosyć niskie – za 50 tys. zł można kupić sensowny egzemplarz. Następca ma dwulitrowy silnik z turbodoładowaniem o mocy 310 KM i rozpędza się do 100 km/h w 5,7 s. Osiągi lepsze, ale wolnossący silnik to jednak inne doznania z jazdy.
Lexus IS-F
Tego auta także już nie kupimy w salonie. Wspomnienia jednak pozostaną. Pod maską tego japońskiego sedana pracował 5-litrowy, wolnossący motor V8 o mocy 423 KM. Dźwięk pracy silnika był na tyle wyrazisty, że słuchając go dreszcze nikogo nie dziwiły. Niestety, następca póki co nie jest przewidziany. Miejmy nadzieję, że jeśli się pojawi, to dostanie ten sam silnik, który obecnie montuje się w modelu RC F – 5-litrowe V8 bez turbodoładowania o mocy 570 KM.
Mazda RX-8
Samochód z silnikiem o pojemności 1,3 l i mocy 192 lub 231 KM, a wszystko bez turbiny. Jak to możliwe? RX-8 napędzane było silnikiem Wankla, którego zasada działania znacznie różni się od tej wykorzystywanej w klasycznych jednostkach napędowych. Pomimo niewielkiej pojemności, auto spalało niemal 16 l paliwa na każde 100 km. Ostatni egzemplarz zjechał z taśmy w 2011 roku. A szkoda, bo to jedno z lepiej prowadzących się aut za tę cenę. Używany egzemplarz można kupić obecnie za ok. 25 tys. zł. Decydując się jednak na auto z rynku wtórnego warto dobrze je sprawdzić, ponieważ zamiast dawać przyjemność łatwo możemy trafić na skarbonkę bez dna. Naprawy silników Wankla są niezwykle kosztowne.
Renault Clio R.S.
Ostatni hot hatch z wolnossącym silnikiem, ceniony za wzorowe właściwości jezdne. Dwulitrowa jednostka kręciła się do ponad 7000 obr./min i rozwijała moc 200 KM. Przyspieszenie do setki trwało 6,9 s, a prędkość maksymalna to 225 km/h. Obecnie tym segmencie są dostępne wyłącznie auta z turbodoładowaniem – z nową generacją Clio R.S. włącznie. Ceny używanych wahają się od 30 do 60 tys. zł.