- Mój start był dobry, ale później zacząłem przegrywać z warunkami - mówi Gazecie Wyborczej Robert Kubica po wyścigu Grand Prix Węgier Formuły 1, w którym zajął siódme miejsce.
To był wspaniały debiut, choć gorszą scenerię trudno byłoby wymyślić. Mówił Pan, że wyścig skończy się dobrze, jeśli Pan uzna go za dobry. Jak Pan go ocenia?
- Mój start był bardzo dobry. Ale zaraz później, niestety, zacząłem przegrywać z warunkami, jakie panowały na torze. Nie mam zbyt wiele doświadczenia z kontrolą trakcji [jest to zaawansowany system elektroniczny, dzięki któremu kierowca może uniknąć poślizgu przy przyspieszaniu, hamowaniu] i innymi systemami i ustawieniami samochodu.
Ale po czasach wydawało się, że jedzie się Panu bardzo dobrze jak na debiut. Pan tak nie uważa?
- Uważam, że zrobiliśmy zbyt wiele błędów. Szkoda mi tego, że jak już zdobyłem kilka pozycji, to traciłem je, tracąc jednocześnie kontrolę nad samochodem.
Najpierw, na drugim okrążeniu zrobiłem błąd na szykanie, wjechałem na wybój i wpadłem w poślizg. Samochód obróciło. Później zrobiłem drugi błąd i uderzyłem w barierę ochronną. Musieliśmy przez to całkowicie zmienić strategię pit-stopów [przystanków garażu dla zmiany opon i zatankowania] i kończyłem na oponach pośrednich [to znaczy lekko bieżnikowanych, którymi można jeździć po wysychającym torze, ale jeszcze nie suchym]. One pod koniec były kompletnie zniszczone i dlatego jechałem bardzo wolno. Wynik jest dobry, ale moja jazda - nie za bardzo.