Trwa ładowanie...

Kubica: wystarczy, że widziałem wszystko ze środka

Kubica: wystarczy, że widziałem wszystko ze środkaŹródło: AFP
d131cyy
d131cyy

Trudno w to uwierzyć, ale w wypadku, do którego doszło podczas wyścigu o Grand Prix Kanady, Robert Kubica nie odniósł żadnych obrażeń.

Punktualnie o godzinie 12 Robert Kubica wyszedł przez boczne drzwi montrealskiego szpitala Sacré-Coeur. W asyście rzecznika prasowego ekipy BMW Sauber zdawkowo odpowiedział na kilka pytań. - Jak widzicie, jestem w całkiem niezłej formie - powiedział, choć bez cienia uśmiechu. - Mam nadzieję, że w Indianapolis lekarz FIA pozwoli mi wystartować w wyścigu. Pamiętał moment, w którym jego bolid zetknął się z autem Jarno Trulliego. - Nie widziałem filmu ani zdjęć z wypadku, na razie wystarczy, że widziałem wszystko ze środka - dodał.

Kubica śmiał się i żartował z mechanikami już kilka godzin po tym, jak cudem uszedł z życiem z koszmarnej kraksy. Uskarżał się jedynie na niewielki ból prawej kostki i po zaledwie jednej nocy opuścił kanadyjski szpital. Na decyzję o starcie w rozgrywanym w najbliższy weekend wyścigu o Grand Prix USA trzeba będzie poczekać. Lekarz Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA) Gary Hartstein przebada Kubicę w czwartek i dopiero wtedy zostanie podjęta decyzja, czy polski kierowca pojedzie w GP USA. Będzie także musiał przejść tzw. test pięciu sekund - czyli będzie musiał wyskoczyć z kokpitu swojego bolidu w ciągu wspomnianego czasu.

W niedzielę wieczorem odwiedzili Polaka członkowie zespołu BMW Sauber, a także dobry znajomy, doktor Riccardo Ceccarelli z włoskiej kliniki Formula Medicine w Viareggio, wyspecjalizowanej w opiece nad kierowcami wyczynowymi. Właśnie tam leczono Kubicę po wypadku drogowym w 2003 roku (był pasażerem). Doktor Ceccarelli rozmawiał z kierowcą tuż po wypadku. - Robert był przytomny i nie było widać żadnych śladów wewnętrznych urazów - powiedział "Rz". - 13 lat temu włoski kierowca Andrea Montermini po wypadku w Grand Prix Hiszpanii także był przytomny i z sensem odpowiadał na zadawane mu pytania, ale robił to automatycznie. Potem okazało się, że doznał wstrząśnienia mózgu. W przypadku Roberta nic takiego nie miało miejsca - dodał.

d131cyy

Włoch był pewien, że silna wola polskiego kierowcy pozwoli mu na błyskawiczny powrót do kokpitu. Wiedział, co mówi, bo cztery lata temu prowadził jego rehabilitację po pechowym złamaniu prawej ręki w wypadku drogowym. Wtedy prorokowano, że przerwa w startach potrwa kilka miesięcy, tymczasem sześć tygodni po operacji Robert siedział już w kokpicie wyścigówki, a rozszczepioną na pięć fragmentów kość ramienia spajało mu 18 tytanowych śrub.

d131cyy
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d131cyy
Więcej tematów