- Skoro Fernando Alonso w zeszłym roku wygrał w Melbourne, jadąc agresywnie, mój agresywny styl też mi tu nie przeszkodzi - uważa Robert Kubica przed pierwszym startem sezonu Formuły 1.
Gazeta Wyborcza: Pytałem. Mario Theissen powiedział w czwartek wieczorem, że zdecydowano o jeździe Vettela. Zaś o tym, kto skorzysta z drugiego samochodu w porannej sesji w piątek, zdecyduje on sam tuż przed treningiem. Jesteście bodaj jedynym zespołem, który wykonuje takie manewry.
Robert Kubica: Jesteśmy widać inni, wyjątkowi. Widać, że ktoś... (Kubica po zastanowieniu nie ciągnie wątku). Przyjmę każdą decyzję, nie mam innego wyjścia.
Według Theissena macie się zmieniać z Heidfeldem na piątkowych porannych treningach co drugie Grand Prix...
Podobno tak, podobno nie.
Fernando Alonso powiedział, że w jego mclarenie wszyscy są szczęśliwi, bo wiedzą, jak jeździć na oponach Bridgestone, które po wycofaniu się Michelina są jedyne i obowiązkowe dla wszystkich. Aleksander Wurz z Williamsa twierdzi odwrotnie - że nie ma to żadnego znaczenia, bo opony Bridgestone'a są w tym roku zupełnie inne niż w zeszłym. Pan jeździł na Michelinach, więc i Pan jest stroną w tym sporze. To jak to jest? Wszyscy mają równe szanse czy stali klienci Bridgestone'a mają większe?
Stali klienci Bridgestone'a nie mają żadnej przewagi. W zeszłym sezonie były to inne opony, o całkiem innej konstrukcji. Teraz mają sztywniejsze ścianki. Są wykonane z innej, twardszej mieszanki. Łatwiej taką oponę zjechać, więc trzeba ją oszczędzać.
Nikt nie wie, jak kierowcy i zespoły dostosują się do nowych opon. Znak zapytania robi się jeszcze większy, gdy trzeba używać dwóch zestawów opon - bardziej miękkich i twardszych - w czasie jednego wyścigu [dla telewidzów: bardziej miękka z tych dwóch rodzajów opon będzie miała specjalne oznaczenie widoczne dla kibiców].
Tor w Melbourne wymaga ostrej jazdy, Pana starego stylu.
To fakt, opony mogą tutaj skomplikować życie, choć mam nadzieję, że mi nie skomplikują. Alonso, który preferuje bardzo podobny styl do mojego, w zeszłym roku wygrał w Melbourne. Miał dużą przewagę. Jego agresywniejsza jazda spowodowała większe rozgrzanie opon i lepsze trzymanie się nawierzchni. Co prawda w tym sezonie jest trochę inaczej. No, cóż, można sobie gdybać, jak będzie.
Ja ten tor lubię. W zeszłym roku jeździłem tu jako trzeci kierowca, ale mieliśmy sporo kłopotów technicznych, więc się nie najeździłem. Jest fajny, półuliczny, ma sporo z moich ulubionych cech - krótkie zakręty, dużo ostrych dohamowań i szybkich wyjść z zakrętu. Miejmy nadzieję, że to mi pomoże.
A jak teraz będzie w Melbourne, na dość podobnym torze do tego z Makao?
- Dobrze.
Lewis powiedział, że jest Pan jedynym kierowcą, którego się obawia w Formule 1. Jak Pan czuje się w takiej roli?
Jestem jego fanem, bo dzięki niemu w Formule 1 będzie więcej zabawy.