Większość kierowców rzeczywiście niezbyt lubi nowoczesne obiekty budowane z rozmachem na pustkowiach w Bahrajnie lub Malezji - zielone skrawki trawy znikają pod palącym słońcem, trybuny są bardzo oddalone, bo kilometry kwadratowe asfaltu rozlewają się daleko poza tory. Daje to oczywiście wysoki poziom bezpieczeństwa (w Turcji nigdy nie doszłoby do tak niebezpiecznego wypadku jak kraksa Kubicy w Montrealu), ale odbywa się to kosztem wyjątkowej atmosfery, którą czuć na Nurburgringu, Monzie, o Monako nie wspominając.
Na szczęście Istanbul Park to tor, na którym dzieje się dużo. Prosta startowa jest najkrótsza w sezonie, ale jest za to kilka miejsc, w których można wyprzedzać, np. sekwencja dwóch długich prostych na początku trzeciego sektora. Tylko że najpierw trzeba uporać się z Zakrętem 8. To jedno z najsłynniejszych miejsc w F1, mimo że na wybudowanym w 2005 r. Istanbul Park bolidy F1 będą ścigać się dopiero po raz trzeci.
- Wielu kierowców uważa ten zakręt za duże wyzwanie - przyznaje Kubica. - Jest bardzo długi i składa się z czterech różnych łuków. Sprawia dużo frajdy, ale tylko wtedy, jeśli odnajdziesz dobrą linię jazdy - zaznacza Polak.