Robert Kubica z makabrycznego wypadku wyszedł bez szwanku i już w poniedziałek opuści szpital. Być może wystartuje w niedzielę w Grand Prix USA. To jest możliwe jedynie w Formule 1.
Kiedy samochód uderza w ścianę, odpadają koła, przednie i tylne skrzydła, wszystkie mikroskopijne części, które oszukują wiatr i pozwalają rozwijać zawrotne prędkości. Ale kokpit, ta tuba zbudowana z praktycznie niezniszczalnych włókien węglowych o strukturze plastra miodu, ma zapewnić kierowcy maksimum bezpieczeństwa. Nazywana jest na kilka sposobów: klatka bezpieczeństwa, klatka ochronna lub komora przetrwania. Konstrukcja projektowana jest tak, żeby wytrzymała wypadek ekstremalny, czyli uderzenie czołowe przy prędkości 300 km/godz. Właśnie dlatego Kubica przeżył kraksę w Montrealu.
Kokpit nie dość, że nie rozpada się na kawałki, to na dodatek, dzięki specjalnym strukturom ochronnym z przodu, z tyłu i po bokach pochłania energię podczas zderzenia. Rygorystyczne testy zakładają czołowe uderzenia w ścianę przy prędkości 14 m/s, a także nacisk o sile 20 ton od przodu.
Klatka ochronna musi także przetrwać nacisk od góry - stalowa płyta symuluje obciążenie pionowe dziewięciu ton oraz nieco słabsze boczne. Próba wypada pozytywnie, jeśli odkształcenia klatki, nie przekraczając 5-10 cm! Dlatego koziołkujący bolid Kubicy gubił po drodze wszystkie elementy, ale miejsce, w którym siedział Polak - ta ciasna i wąska "wanna" - pozostało nienaruszone. Kierowca BMW Sauber nie czuł nacisku z boku, nie został zgnieciony podczas uderzenia w ścianę i kolejnych, kiedy skakał po asfalcie.