Ponad 20 proc. kierowców nie chce i nie używa najnowszych technologii w swoich samochodach. Producenci aut nie mają pomysłu jak edukować użytkowników i przekonać ich do korzystania z najnowszych zdobyczy techniki.
Według raportu organizacji JD Power ponad 20 proc. kierowców, którzy w ciągu ostatnich 3 lat kupili nowe samochody, nie korzysta z 1/3 rozwiązań technologicznych, zamontowanych w ich autach. Dotyczy to np. systemów automatycznego parkowania, pomocy online czy routerów wifi. Co więcej, użytkownicy, którzy w ciągu pierwszego miesiąca nie przekonali się do używania tych urządzeń, nigdy więcej już z nich nie korzysta i uważa je za zbędne.
W ciągu ostatnich pięciu lat, nowe technologie szturmem podbiły rynek motoryzacyjny. Największe koncerny samochodowe w tym czasie stały się np. jednym z głównych uczestników najważniejszych na świecie targów elektroniki, prezentując nowinki, jakie coraz szybciej pojawiają się na pokładach samochodów. Specjaliści z branży sami już zauważają, że najnowsze i najlepiej wyposażone modele to w zasadzie „smartfony na kołach”.
To oczywiście znak czasów i najmłodsi uprawnieni do kierowania samochodami raczej nie mają kłopotów z obsługą tych gadżetów. Większy problem mają za to z koncentracją za kierownicą. Ale i w tym przypadku z pomocą przychodzą im kolejne wynalazki. Obecnie, jednym z wymaganych już np. przez Euro NCAP (organizację specjalizująca się w testach zderzeniowych) elementem wyposażenia, jest system automatycznego hamowania przed przeszkodą. Oznacza to, że zagapienie się w ekran telefonu czy pokładowego komputera już nie zakończy się gwałtownym spotkaniem z bagażnikiem poprzedzającego auta.
Z drugiej strony rozpoczynający swoją drogową karierę kierowcy w zdecydowanej większości nie należą do grupy kupującej najnowsze i najlepiej wyposażone modele. Zarówno w USA, Kanadzie, jak i w Europie, w ich zasięgu znajdują się auta ze średnim życiorysem rynkowym na poziomie 9-12 lat. Patrząc na postęp i rozwój nowych technologii, są to konstrukcje już przestarzałe. Z kolei klienci będący w grupie wiekowej i społecznej, pozwalającej na kupowanie tych najnowszych pojazdów, nie chcą „bawić się” gadżetami, jakie coraz powszechniej wypychają auta.
Chociaż dzięki internetowi możliwe jest szybkie wyedukowanie się w posługiwaniu tymi technologiami, to jednak znaczna grupa kierowców w ogóle rezygnuje z poznawania ich możliwości. Natomiast producenci samochodów na razie najwidoczniej nie mają pomysłu w jaki sposób popularyzować nowoczesne dodatki.
- Z sieci można dowiedzieć się już na prawdę wielu rzeczy o tych wszystkich gadżetach, ale widzimy, że klienci raczej czerpią wiedzę o elementach, które ich bezpośrednio interesują i które chcieliby mieć w swoim samochodzie, a nie o technologicznych nowinkach - mówi Chris Sutton, wiceprezes JD Power. - Wielu dealerów w Ameryce zaczęło już zatrudniać zewnętrznych specjalistów, którzy uczą klientów jak korzystać w pełni z możliwości ich nowych nabytków. Co więcej, oferują coś w rodzaju serwisu, czy monitoringu postępów kierowcy, w ciągu kilku pierwszych tygodni po zakupie auta. Tym samym robią coś, co powinno leżeć w interesie producentów, ale ci niestety obecnie nie robią zbyt wiele by edukować swoich klientów.
Według specjalistów rynku motoryzacyjnego lepsze poznanie i zrozumienie nowych technologii instalowanych w autach, miałoby bezpośredni wpływ na dalszy rozwój rynku. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku laptopów czy smartfonów. Na razie jednak w znacznym procencie kierowcy albo rezygnują z wyposażania swoich samochodów w tego typu nowinki, albo zwyczajnie z nich nie korzystają.
BC