Do dramatycznych wydarzeń doszło w czasie ostatnią niedzielę w eliminacji brazylijskich serii wyścigowej Stock Car na torze w Rio de Janeiro. Zawodnik zespołu BMC Vogel Christiano "Tuka" Rocha musiał walczyć o życie, gdy zapaliło się jego auto.
Do pożaru w Chevrolecie Rochy doszło najprawdopodobniej z powodu wycieku oleju, który w kontakcie z rozgrzanymi elementami auta zapalił się.
Ogień szybko się rozprzestrzeniał i wdarł się do kokpitu kierowcy. Brazylijczyk stoczył dramatyczną walkę o wydostanie się z pędzącego pojazdu. Gdy wyrywał drzwi w środku auta widać było szalejące płomienie. Gdyby Rochy nie udało się wydostać, mogłoby dojść do tragedii.
Po tym, jak kierowca wydostał się ze śmiertelnej pułapki, zajęły się nim służby medyczne, a potem odwieziono go do szpitala. Rocha czuł się dobrze, ale na wszelki wypadek pozostawiono go na obserwację.
W Brazylii po tym wydarzeniu rozpętała się kolejna dyskusja dotycząca bezpieczeństwa kierowców, bowiem to nie pierwszy fatalny wypadek w tamtejszym sporcie motorowym w ostatnich miesiącach. W kwietniu w wyścigu serii Montana Cup na torze Interlagos zginął Gustavo Sondermann.
Tym razme na szczęście nie doszło do tragedii, ale inni kierowcy wyścigowi serii Stock Car wskazują na fakt, jak łatwo auto Rochy zajęło się ogniem
- To cud, że nie doznałem żadnych obrażeń - powiedział sam Rocha. - Urodziłem się ponownie. 3 lipca to teraz nowy dzień moich narodzin - dodał.