Dwoje dzieci zginęło a 30 zostało rannych w wypadku autokaru, którego kierowca był pod wpływem narkotyków - poinformowały w czwartek włoskie media.
Do tragedii doszło w środę w pobliżu Turynu, na północy Włoch. Autokar, który wiózł dzieci na wycieczkę wywrócił się. Jego kierowca, w którego krwi stwierdzono obecność narkotyku na bazie konopi indyjskich, najprawdopodobniej zasnął za kierownicą.
Autobusem jechało 44 uczniów szkoły podstawowej z miejscowości Stroppiana w Piemoncie wraz z czterema towarzyszącymi im nauczycielkami. Sześcioletni chłopiec zginął na miejscu, drugie ciężko ranne dziecko zmarło w czwartek w szpitalu. W bardzo ciężkim stanie jest brat zmarłego dziecka oraz sześcioro innych uczniów.
Przyczyna wypadku wynajętego przez szkołę autobusu budzi, jak podkreślają wszystkie włoskie media, grozę. Okazało się bowiem, że aresztowany już kierowca, który nie odniósł żadnych obrażeń, był pod wpływem narkotyków.
We Włoszech natychmiast rozpoczęła się dyskusja na temat konieczności poddawania szczegółowym kontrolom kierowców szkolnych autokarów wycieczkowych.
Zauważa się jednak, że nikomu nie przyszło do głowy, by badać ich pod kątem obecności środków odurzających, gdyż dotychczas zakładano, że jest to ostatnia rzecz, o jaką można by ich podejrzewać.
Sylwia Wysocka (PAP)