Jeremy Clarkson opowiada o swoim pobycie w szpitalu. Był bliski śmierci
Prezenter The Grand Tour na początku miesiąca trafił do szpitala. Teraz ujawnia szczegóły swojego pobytu. Wizyta była znacznie poważniejsza, niż się wydawało.
Podczas urlopu na Majorce Jeremy Clarkson zachorował na zapalenie płuc. Dziennikarz wspominał o pobycie w szpitalu na swoich profilach społecznościowych. Były to jednak bardzo lakoniczne informacje. Dopiero teraz zdradził, jak poważna była jego choroba.
W felietonie opublikowanym na łamach "The Sunday Times" prezenter pisał, że do lekarza poszedł dopiero po trzech ciężkich nocach. Wtedy dowiedział się, jak zły był jego stan. Poziom stężenia CRP (białko c-reaktywne) we krwi zdrowego człowieka nie przekracza 5 mg/l, tymczasem u Clarksona wynik był 67-krotnie większy.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
"Jeśli mnie nie posłuchasz, umrzesz” - to słowa, które dziennikarz usłyszał po diagnozie. Zdecydował się zostać w szpitalu, gdzie rozpoczęto leczenie. Dzisiaj Clarkson przebywa już w domu, powoli wraca do zdrowia, a jego życiu nie grozi niebezpieczeństwo.
Na ten moment nie jest jasne, czy ten incydent opóźni premierę drugiego sezonu programu motoryzacyjnego The Grand Tour. Dwa miesiące temu, podczas kręcenia materiału, współprowadzący Richard Hammond rozbił elektryczny supersamochód. To również może przyczynić się do przełożenia emisji pierwszego odcinka.