Jak niechcący nie rozładować akumulatora?

Zacznijmy od rzeczy najprostszych. Zwłaszcza w starszych samochodach łatwo wyładować baterię, ponieważ nie dysponują one czujnikami informującymi o tym, że pozostawiło się je z włączonym źródłem poboru prądu. Wystarczy zapomnieć wyłączyć światła i tego nie zauważyć. Po powrocie odpalenie auta będzie niemożliwe. Taką przygodę miało wielu kierowców, ale w sukurs wszystkim posiadaczom aut bez czujników przychodzą producenci niedrogich urządzeń, które można zamontować w samochodach samemu. Brzęczyki kosztują kilkadziesiąt złotych.

Źródeł pobierających prąd z auta jest jednak coraz więcej. Ładowanie telefonu komórkowego i tabletu nie będzie obciążało układu tylko w momencie poruszania się samochodu. Wielu kierowców zostawia auto z kluczykami w środku (w bezpiecznym miejscu, gdzie nie jest ono narażone na kradzież), po czym podłącza wszystkie możliwe urządzenia, nie zwracając uwagi na to, że takie ładowanie nie może trwać wiecznie. Sytuacja często obserwowana na campingu: samochód rodzinny, z wieloma gniazdkami, jednocześnie ładuje urządzenia zewnętrzne, a z radia płynie muzyka. To prosta recepta na to, żeby po przekręceniu kluczyka nie można go było uruchomić.

Nawet pozornie błahe sytuacje mogą mieć skutki, których byśmy sobie nie życzyli. Nasz czytelnik, pan Andrzej, podczas służbowej podróży był przekonany, że auto uległo awarii. Zostawił je na światłach awaryjnych, po czym zadzwonił po pomoc. Gdy ta przyjechała, awaria została usunięta, ale okazało się, że akumulator jest rozładowany. Unieruchomione auto należało w tym wypadku usunąć z drogi i zostawić je bez włączonych świateł, które wcześniej całkowicie rozładowały samochodową baterię.

Akumulator można rozładować także na inne sposoby. Podczas uruchamiania samochodu i jazdy zużywane są duże ilości prądu. Oznacza to, że potrzeba więcej czasu, aby prądnica z powrotem naładowała akumulator. - Zwłaszcza krótkie przejazdy są bardzo niekorzystne dla baterii. Ciągłe niedoładowanie akumulatora skraca jego życie - mówi nasz ekspert Wiesław Zieliński z Przemysłowego Instytutu Motoryzacji PIMOT. Nie można – zwłaszcza podczas chłodnych dni – cały czas jeździć na krótkich dystansach.

Wrogiem baterii jest także czas. W miarę jego upływu na klemach i w ich okolicy pojawia się korozja, bród i osad. Utrudniają one przepływ prądu, a to oznacza, że podczas jazdy ładowanie baterii jest słabsze. Problemem mogą być też śruby mocujące styki do akumulatora. W wyniku drgań pracującego silnika mogą się one poluzować, dlatego warto co pewien czas sprawdzić, czy zaciski są dobrze zamocowane.

Jeśli auto ma stać nieużywane przez dłuższy czas, to warto odłączyć akumulator - o czym niewielu kierowców wie. Nawet zaparkowany na kilka tygodni pojazd cały czas pobiera energię, co prowadzi do rozładowania i zmniejszenia żywotności baterii. Przed odłączeniem zasilania należy jednak sprawdzić, jakie będą tego konsekwencje, gdyż w niektórych samochodach np. rozkoduje się radio. Natomiast ustawienie zegarka to mały koszt, gdyż zajmuje zaledwie chwilę, więc warto w takiej sytuacji dać odpocząć akumulatorowi.

- Kłopoty z akumulatorem podzieliłbym na trzy grupy. Do pierwszej należą te wywołane przez urządzenia podpięte na stałe, w tym niewłaściwie. One pobierają prąd, a my nie zdajemy sobie z tego sprawy. Do drugiej grupy należą awarie. Sam miałem taką sytuację, że zepsuło się światło oświetlające bagażnik. W momencie zamknięcia kufra pozostawało zapalone. I to nadwerężyło akumulator. Wreszcie, trzecia grupa to sprawy zawinione przez kierowcę: pozostawione radio, światła lub inne urządzenia, których jest dziś naprawdę sporo - podsumowuje Wiesław Zieliński.

MAK