Formuła 1 to obywatelka świata: jeździła już w 20 krajach, na sześciu kontynentach, przez cały sezon zbiera przed telewizorami niemal tylu widzów co igrzyska olimpijskie. Od półtora roku podbija Polskę, gdzie wielu dopiero dzięki Robertowi Kubicy dowiedziało się, że to Formuła jeden, a nie Formuła pierwsza, kim jest HANS i co to znaczy, że na kierowcę może działać przeciążenie sięgające 5 G.
Nauki nigdy dość, zwłaszcza jeśli nauczycielem jest ktoś taki jak Bruce Jones, dziennikarz, który pół życia spędził przy torze. Jego książkę "Formuła 1", wydało w polskiej wersji PWN.
Tytuł oryginału to "The complete encyclopedia of Formula One", ale encyklopedycznego chłodu nie ma tu w nadmiarze. Ginie wśród ciekawostek, anegdot i ponad 300 zdjęć pokazujących, jaką drogę przejechała F1 od pierwszego wyścigu w Silverstone w 1950 roku.
Jones opisuje samochody, które przeszły do legendy - jak Mercedes W196 z zakrytymi kołami czy Lotus 72, w którym Emerson Fittipaldi został najmłodszym mistrzem świata - tory, również te już zapomniane, ale przede wszystkim ludzi, którzy ryzykują życie przy każdym wejściu w zakręt.
Przez 57 lat Formuły 1 bolidom wyrosły skrzydła zwiększające docisk, silnik przewędrował z przodu na tył, a drewnianą kierownicę zastąpił pełen przycisków i pokręteł panel, który sam kosztuje tyle co średniej klasy samochód, ale wciąż największą uwagę przyciągają kierowcy, ich konflikty i walka.
Jeden zespół często okazywał się zbyt mały dla dwóch indywidualności. Nelson Piquet toczył wojny podjazdowe z Nigelem Mansellem, Gilles Villeneuve demonstracyjnie ignorował Didiera Pironiego, a Alain Prost i Ayrton Senna pisali razem historię pewnej nienawiści.