Gollob o VW Castrol Cup, Dakarze i nie tylko
Polski żużlowiec, jedna z największych postaci światowego speedwayu, opowiada nam o swojej przygodzie z VW Castrol Cup, dzieciństwie, Dakarze i... skoku ze skoczni narciarskiej!
Michał Grygier: Miałeś najtrudniej z wszystkich dotychczasowych Vip-ów w Volkswagen Castrol Cup. Nowy tor, po mokrym, treningi po suchym. Jak się w tym odnalazłeś?
Tomasz Gollob: Należałoby zacząć od tego, że znalazłem się tam na zaproszenie firmy i rodziny Gładyszów oraz Volkswagena. Namawiali mnie długi, długi czas, dlatego że nie byłem zdecydowany.
A dlaczego?
Bo nie znałem tej formuły. Natomiast gdy prześledziłem parę wyścigów, zobaczyłem samochody, to pomyślałem że rzeczywiście ma to duży sens i stąd też wybraliśmy te zawody. I też dlatego że miałem wolny termin, bo nie startuję na żużlu. Co kompletnie nie koliduje w zawodach żużlowych czy przygotowaniach.
Czy to jest relaks, czy to kawał ciężkiej roboty?
Nigdy nie jest tak, że w sporcie jest relaks. Jeżeli ktoś jest w sporcie i uprawia parę rzeczy, parę dyscyplin tak jak ja, to nie jest relaks. Relaks to jest nad morzem, pijąc dobre wino, natomiast kiedy się jeździ na motocyklach, czy w samochodach które jadą 200km/h, to można powiedzieć tak, przejadę się. Ambicje są troszeczkę wyższe, stąd to 16 miejsce (w I-szym wyścigu przyp. red.), a w następnym biegu będę może ciutek wyżej. Ten relaks zamienia się w ambicję, jeżeli jesteś w sporcie dajesz z siebie wszystko. Bardzo mi się to podoba, bardzo pozytywnie oceniam tę formułę, młodzi sportowcy mogą się sprawdzić, nie tylko na playstation, ale też w samochodach. Jest stworzona właśnie dla tych ludzi, i tu mogą się sprawdzić. Sama formuła jest niesamowita - równe możliwości, równe opony, równe samochody. Wychodzi kto jak jedzie, kto jaki ma talent. W perspektywie młodych zawodników, którzy w ciągu następnych lat mogą przechodzić do formuł czy do innych serii samochodowych.
Jurek Dudek od razu powiedział po pierwszej rundzie VWCC, że od razu ma ochotę pojechać kolejną, sprawdzić się czy będzie lepiej. Też masz taką ochotę?
Oczywiście że tak! Jak się pierwszy raz przyjedzie i posmakuje tego ścigania, na pewno będzie chciał jechać następne i następne, myślę że Jurek ma szanse pojechać w przyszłym roku od początku. Natomiast w moim przypadku - oczywiście ja chętnie wszystko bym jechał i motocykle i rajdy i Dakar i samochody i wyścigi - tylko wszystkiego nie da się zrobić. Ja jestem jeszcze uczestnikiem zawodowo na żużlu i to jest priorytet. Proszę to podkreślić, bo słyszałem już że odpuszczam żużel i przenoszę się na inne rzeczy - absolutnie nie! Uważam że siedząc w domu nic się nie zmieni, natomiast jeżdżąc po torze samochodem podwyższam swoje kwalifikacje, może nie żużlowe, ale inne. Do tego jeżdżę na motocyklach crossowych, to jest moja pasja od dziecka, jak i próbuję innych jazd rajdowo-dakarowych.
A Dakar to są plotki?
Nie. Wszystko jest w rzeczywistym obrazie, tylko wszystkiego też nie mogę pojechać. Byliśmy w Abu Zabi, trenowaliśmy na pustyni, super fajnie, sprawdziło się że mogę to zrobić. Nie jechałem rajdu w Abu Zabi, ale te treningi po pustyniach, górach, wszędzie jechałem. Jechałem też Baja 300, wielkie zawody w Niemczech - wszystko oczywiście motocyklem. Zająłem 16 miejsce z 2-godzinną karą, gdyby tej kary nie było byłbym zapewne szósty, na 150 motorów, to już jest niezły wynik. Tam już nikt się nie bawi. Teraz próbuję samochodów, ale naprawdę, żużel jest numer jeden. I do kiedy będę mógł zawodowo jechać, żużel będzie. I w tym wolnym czasie dopasowuję sobie swoje marzenia, które chcę spełnić.
Wiek ma znaczenie?
Wiek nie ma znaczenia. Raczej zdrowie, doświadczenie, głowa, psychika. Natomiast rzeczywiście, jechać na żużlu w późnym wieku nie można, to znaczy można, ale chyba nie ma sensu... Myślę poważnie czym będę się zajmował, czym będę się bawił po zakończeniu kariery żużlowej. Na pewno chciałbym być w sporcie. Myślę że tak dużo zrobiłem dla sportu, aby myśleć o tej późniejszej karierze sportowej również.
Czy widać progres żużla? W Polsce, na świecie? Czy to raczej sport niszowy?
Ja nie wiem kto to wymyślił - że żużel jest niszowy. Na stadiony przychodzi po 15-20 tysięcy ludzi. Na Grand Prix przychodzi po 60 tysięcy ludzi, w Cardiff i nie tylko. I "niszowe" nie pasuje do tego sportu. W Polsce, w przeciwieństwie do innych sportów w naszym kraju, właśnie ta dyscyplina się rozwinęła. Na czym to polega - pojawiło się paru mądrych, fajnych prezesów, którzy pobudowali stadiony, zrobili tą całą otoczkę, zaprosili ludzi, i szkolą młodzież. Tak się stało, że ten światowy żużel się przeniósł do Polski. Wydaje mi się, że ten światowy żużel będzie - w Polsce zawsze będzie numer jeden - ale będzie się też przenosić na wschód, na przykład do Rosji, gdzie są duże możliwości. Na mistrzostwach Europy na przykład przyszło 25 tysięcy ludzi, ileś tysięcy w ogóle nie weszło na stadion, zapotrzebowanie jest straszne. Żużel sam się broni, ma swoich kibiców, ma swoje stadiony, swoich sponsorów, jest to pokazane, dobrze pokazane, to się samo broni. Inne dyscypliny, tak jak na przykład motocross w Polsce,
kompletnie nie funkcjonuje, wyścigów drogowych nie ma. Bo nikt nad tym nie pracuje. Natomiast żużel tak, dlatego że niektórzy ludzie to poukładali, wypromowali. Proszę zauważyć, że Eurosport pokazuje już mistrzostwa Europy. Grand Prix idzie w 70 krajach! W Europie żużel ogląda 6 milionów ludzi. To "niszowe" kompletnie tu nie pasuje.
Czy doświadczenie z żużla ma znaczenie w ściganiu się samochodem?
Generalnie uczestniczę w sporcie od 38 lat, więc jakby nie mam problemów z zaadoptowaniem do różnych warunków, czy to jest motor, samochód, spadochron, czy co innego. Na pewno pomaga mi to, mój sport pomaga żeby zrozumieć 200 na godzinę, kiedyś przecież sam jeździłem na wyścigach drogowych i enduro, dlatego te prędkości na torze nie są dla mnie obce.
*A jakim autem jeździsz na co dzień? *
No, nie takim (śmiech). Mercedesem. Czarnym. Dobrym. Teraz planuję zmienić na inną markę...
Tutaj w wyścigach człowiek siedzi w samochodzie, jest klatka, są pasy i można czuć się dużo bezpieczniej niż na motocyklu żużlowym. Czy ściganie się wyczynowym Golfem GTI jest jakoś stresujące?
Oczywiście, mam świadomość że mam pasy, konstrukcję w środku, ale to też nie pozwala na myślenie że nic się nie wydarzy, to ma pomóc w tym co ewentualnie się wydarzy. Natomiast trzeba być odpowiedzialnym i robić to, co człowiek potrafi, nic więcej. Jeżeli ja pojadę 200 km/h i prosto, i pocałuję te opony czy bandy to na pewno coś się stanie. Trzeba być odpowiedzialnym żeby nie dopuszczać do takich rzeczy, a jak ktoś jest nieodpowiedzialny to po prostu ma problem. Warto wspierać takie inicjatywy jak Volkswagen Castrol Cup. My w Polsce nie mamy nic. Jeszcze raz powtórzę - NIC! Możemy bazować tylko na tym co zawodnicy zrobią na zewnątrz. Mogę wymieniać po kolei. Ale my nie mamy żadnego toru swojego, to znaczy mamy, ale tam są giełdy samochodowe, tak?! Nie mamy partnerów do tego aby zbudować coś fajnego, naszego. Nie mówię tylko po to, żeby źle mówić, ale żeby wzbudzić pewne rzeczy. Ta seria to polska inicjatywa. To pomysł i wykonanie Polaków. Myślę że jest kilka dyscyplin, związanych z motoryzacją, które leżą...
ale tak poniżej dna. Jak ja zaczynałem 30 lat temu jeździć na motorkach, jeździłem po torze kieleckim, poznańskim, w Radomiu, dzisiaj wszystko jest pozamykane. 30 lat minęło, kompletnie nic się nie dzieje, w innych krajach to funkcjonuje. Wyścigi, rajdy. Powinniśmy też, może nie dużo, może nie dziesięć, ale jeden tor taki fajny zbudować. Ta seria pokazuje że można stworzyć coś fajnego, proszę popatrzeć ilu jest zawodników, jakie zaangażowanie. To jest wyjście na świat. My mamy sportowców którzy zrobili karierę na świecie, nie w Polsce, jest mało takich zawodników. Jako kraj nie wykorzystujemy pewnych naszych możliwości i zasobów.
Różne miałeś ksywki. Którą najprzyjemniej wspominasz i którą najbardziej lubisz?
Najprzyjemniej? Chyba "Diabeł"... diabełek.
Pamiętasz swoją pierwszą jazdę na motocyklu? Dzień, emocje?
Byłem bardzo mały, spałem w kufrze, byłem w DDR-ach, Teterow, takie mini-mini motorki były, miałem 4-5 lat chyba. Do tej pory pamiętam jakie to emocje były, sympatyczne.
A pierwsza jazda na motocyklu żużlowym?
Po 16 treningach zrobiłem licencję. Miałem 17 lat. W pierwszym roku brązowy medal mistrzostw polski w seniorach, i w juniorach. Poszło od razu (śmiech).
Pływałeś, i był hokej i bieganie, jazda figurowa na lodzie, lubisz sport?
Rzeczywiście, mama i ojciec zaprowadzali mnie na różnego rodzaju sporty od dzieciństwa. Jak byłem malutki chodziłem na pływanie, piłka nożna, jazda figurowa, zgadza się. Ale to jest zasługa mojej mamy i ojca, którzy mnie co najmniej raz dziennie zaprowadzali na różne sporty.
*Coś jeszcze z tego pozostało do dzisiaj, co lubisz uprawiać? *
Wszystko lubię uprawiać. To jest to, co zostało (śmiech).
Byłeś też "profesjonalnym" piłkarzem...
Miałem 6 lat, miałem powołanie do kadry do Warszawy, miałem rzeczywiście być piłkarzem, i na to mój ojciec powiedział, że jeżeli rzeczywiście sobie radzę w piłce, i jest to nieprzeciętne, to tym bardziej w motocyklach sobie poradzę. I wybraliśmy sport indywidualny czy grupowy - wypadło na indywidualny.
To dlatego, że zawsze powtarzałeś, że chcesz być wielkim sportowcem? Stąd ta motywacja?
To prawda, to prawda. Tak naprawdę nie miało to znaczenia jaki sport - chciałem być mistrzem świata, chciałem być najlepszy i to było moje marzenie, to się spełniło, zrealizowany jestem w 100 procentach, i uczestniczę w innych sportach również, co jest dla mnie niesamowitą przygodą.
Właśnie, jakie teraz sobie cele stawiasz, czy chęć startu w Dakarze to poważny cel sportowy, czy raczej przygoda?
Wszystko co jest związane ze sportem chcę robić, na tyle na ile mi czas pozwala, to robię. Jestem, uczestniczę, ale priorytetem jest żużel, a później zobaczymy na co mi pozwoli czas i co będę chciał robić.
Startowałeś kiedyś w wyścigach torowych - powiedz, co skłoniło Was, aby przenieść się na żużel, a nie zostać na torze, czy w motocrossie?
Sytuacja. Dwadzieścia pięć lat temu było inaczej niż dzisiaj. Nie było takich fajnych samochodów, motorów, nie było wielu rzeczy. Było nam strasznie ciężko. Moment w którym się znajdowaliśmy, pokazywał nam że jednak żużel. Dlatego jesteśmy w żużlu, ale ja bardzo chciałem jeździć w Stanach na motocrossie, w wyścigach drogowych na świecie, ale to nie było takie łatwe. Były problemy z paszportami, inaczej było troszeczkę. Dzisiaj jest świat otwarty, i to o czym marzysz, możesz to robić.
Sukces komu zawdzięczasz? Talent, ciężka praca, odpowiedni ludzie?
Wszystko co jest do tej pory... po prostu mam rodziców którzy mnie pokierowali, im zawdzięczam to wszystko, oczywiście też sponsorom, którzy mnie cały czas wspierają. I oczywiście teamowi, który jest ze mną przez dwadzieścia lat! (śmiech). Wszyscy mają zasługi.
Trenowałeś zawzięcie. Kiedyś ponoć nawet biegałeś za autobusem zamiast nim jeździć, dlatego że chciałeś mieć lepszą kondycję niż inni, to Ciebie motywowało - chęć bycia najlepszym?
Zgadza się. W sporcie nie ma powiedzenia że już jestem dobrze przygotowany. Wszystko trzeba robić aby pokonać konkurencję, ale nie cwaniactwem, nie jakimiś pozaregulaminowymi rzeczami, trzeba pokonać ich w sposób sportowy, jeżeli grałem w piłkę to rzeczywiście biegałem za autobusami, jeździłem rowerem i do mi dawało większą kondycję. W innych sportach mocniej trenowałem, zawsze robiłem i trenowałem tak, żeby być lepszym. A sport żużlowy zajął mi 20 lat żeby zdobyć tytuł mistrza świata. Sam nie wierzyłem że to kiedyś przyjdzie, bo myślałem już że nie, ale nie traciłem nadziei, 20 lat i okazuje się że można.
Bardzo chciałeś skoczyć ze skoczni narciarskiej... na nartach.
Bardzo! Niewykluczone, że jeszcze to zrobię. Wszystko jest do zrealizowania. Jestem jeszcze bardzo młodym człowiekiem, który ma wiele, wiele pomysłów. Dobrze jeżdżę na nartach, i może jakbym potrenował, myślę że bym skoczył. To by było niesamowite.
Ale stanąłeś już na skoczni i spojrzałeś w dół?
Parę razy. I wrażenie robi, wrażenie robi...
*Ale strach był? *
Strach. Każdy ma strach. Ten kto nie ma strachu jest chorym człowiekiem. Każdy go ma. Jeżeli ktoś mówi że nie ma strachu znaczy że kłamie...
Zbigniew Boniek kiedyś powiedział, że "o półkę" wyżej w moim mniemaniu zawsze będzie Gollob. Jego jazda mnie dalej podnieca. On potrafi wszystko. Jest Gollob, jest ciekawie. To był kiedyś Twój idol?
Bardzo się cieszę. Ze Zbyszkiem się znamy. Duża postać w naszej piłce, mądry człowiek, i nie mówię tego dlatego że go znam, ale rzeczywiście tak jest. Nieprzeciętny. Potrafił zrobić coś więcej aniżeli minimum. A dziękuję mu za te słowa...
A sława męczy Ciebie?
Kompletnie nie. W ogóle się nie czuję tym zmęczony. A tym bardziej jak ktoś może otrzymać autograf i jest zadowolony, to tym bardziej ja jestem szczęśliwy.
Ponoć jest drugi Gollob w Bydgoszczy?
Sobowtór, to prawda. Który na konto moje parę rzeczy wykorzystał, potem byłem osądzony że to ja, kiedy to nie ja (śmiech).
Spotkaliście się kiedyś?
Oczywiście. Znamy się. To jest niesamowite - dwa Golloby (śmiech).
Dziękuję za rozmowę.