Gdy Tarpan spotka się z Mercedesem...
W Rzeszowie na bazie starego Tarpana powstała bardzo ciekawa terenówka z przodem od Mercedesa.
Czy ktoś jeszcze pamięta starego, poczciwego Tarpana? Popularny niegdyś samochód dla rolnika dziś został prawie zapomniany. Pikap z przodem pochodzącym od starego Mercedesa i wysokim prześwitem należy do pana Janusza Głuszczyka z Rzeszowa, mechanika i właściciela zakładu naprawy samochodów.
Kilka lat temu pan Janusz zakopał się swoim samochodem w śniegu. Wtedy postanowił kupić auto terenowe. Pojechał na giełdę, ale tam nie znalazł niczego w przyzwoitej cenie. – W latach 80. samodzielnie złożyłem kilka ciągników rolniczych, które potem całkiem dobrze działały – tłumaczy pan Głuszczyk. – W warsztacie wiele razy rozbierałem i składałem samochody, więc postanowiłem sam sobie zrobić auto terenowe. Zdecydowałem, że będzie to pikap, bo jest najbardziej praktyczny.
Ręczna robota
Wybór padł na Tarpana głównie ze względów finansowych. Kiedy samochód trafił do warsztatu był mocno skorodowany i zniszczony. – Spędziłem nad nim ponad tysiąc godzin – mówi pan Janusz. Cała karoseria została wykonana ręcznie. Jedynie przedni pas pochodzi od starego Mercedesa. Resztę właściciel osobiście wyprofilował z 1-milimetrowej ocynkowanej blachy. Całość pokryto drogą farbą stosowaną przez serwisy Hondy. Również wnętrze zostało wykonane przez właściciela. Są tu dwa wygodne fotele, a wszystkie obicia utrzymano w czerwonej kolorystyce.
Niemiecka dusza
Do napędu pojazdu zastosowano wysokoprężny silnik Mercedesa o pojemności 2,5 l z turbodoładowaniem. Osiąga on moc 126 KM, czyli ponad dwukrotnie więcej niż oryginalny silnik Tarpana. Połączono go z automatyczną skrzynią biegów Mercedesa, a następnie z zespołem przeniesienia napędu polskiego auta. – Można było zrobić to taniej i można było drożej – tłumaczy pan Janusz. – Gdybym nie remontował silnika i napędów pewnie nieco bym zaoszczędził, ale zdecydowałem zrobić wszystko jak najdokładniej.
Samochód posiada napęd na cztery koła i jest wyposażony w reduktor produkcji radzieckiej. Dodatkowo otrzymał wspomaganie kierownicy i hamulców, centralny zamek i klimatyzację. Nie udało się wyposażyć go w system ABS, bo na polskich mostach nie da się zamontować niezbędnych czujników. Powagi dodają mu zaś potężne rury umieszczone na zderzaku i pod progami oraz aluminiowe felgi od Suzuki Vitary.
Spisuje się świetnie
- Zimą nie mam już problemów – mówi właściciel. – Po prostu włączam napęd na wszystkie koła i moje auto wyjeżdża z każdej zaspy. Trzeba tylko uważać, bo tak mocny silnik może urwać półosie. Rajdy terenowe mnie nie bawią, ale jak mój syn podrośnie to może złapie tego bakcyla. – Kiedyś pojechałem oglądać zawody w tuningu samochodów. Jak przyjechałem na miejsce, wielu ludzi przestało się interesować zawodami i przyszli zobaczyć moje autko.
Pan Janusz myśli już o budowie następnego auta. - Ale najpierw musiałbym sprzedać ten, a trochę go szkoda – mówi konstruktor. I trudno się z nim nie zgodzić.
Autor: Miłosz Cieszyński