Walka o dobre zwyczaje na drodze w Rosji może być zaskakująca i niebezpieczna. Czy w Polsce ktoś wpadłby na to, by łamiących przepisy kierowców atakować gaśnicą?
Nie od dziś wiadomo, że rosyjscy kierowcy mają problem z samodyscypliną. Zdaniem wielu sytuacja na tamtejszych drogach przypomina dżunglę. Jej przemierzanie jest niebezpieczne, a zagrożenie może czaić się wszędzie. Sytuację, przynajmniej w Moskwie, chcą poprawić ludzie związani z akcją "Stop-cham". Jest ona nieco podobna do polskiej inicjatywy, w ramach której za wycieraczką źle zaparkowanego samochodu można znaleźć mało elegancką kartkę. W Rosji akcja nie ogranicza się jednak do parkowania, ale dotyczy też nagminnego łamania przepisów.
* STOP-CHAM W ROSJI * Informowaliśmy już o przypadku ataku na aktywistów "Stop-cham" z pistoletem w ręku. Najnowszą akcję z tego cyklu przeprowadziły wyłącznie kobiety. Rosjanki postanowiły powstrzymać kierowców wjeżdżających na deptak, zastawiając im drogę własnym ciałem. Dla szczególnie opornych na reedukację przygotowały gaśnice, których zawartość trafiała na maski i przednie szyby aut, którymi próbowano wjechać tam, gdzie nie powinny się one znaleźć.
Jak pokazuje zamieszczony poniżej film, reakcje ze strony upominanych kierowców nie należały do najżyczliwszych. Krzyki i odpychanie kobiet nie należały do rzadkości. Niektórzy z kierowców posunęli się do wykręcania aktywistkom rąk, a jeden nie cofnął się przed "przewiezieniem" na masce Rosjanki, która nie chciała zejść mu z drogi.
Trudno przewidzieć, czy inicjatywa "Stop-cham" odniesie skutek, ale ta akcja mieszkanek Moskwy była tylko trochę mniej spektakularna od mycia samochodów marki Łada przez "dziewczyny Putina".
tb/mw/mw