Gadżet za uchem budzi śpiącego kierowcę – czy to działa?
Czy elektroniczny gadżet za 24 zł potrafi zapobiec niebezpiecznym sytuacjom na drodze? Sprawdzamy skuteczność budzika dostępnego na stacjach benzynowych.
Nadchodzi jesień, a wraz z nią dłuższe wieczory i kilka okazji do dłuższych wyjazdów. Na stacji benzynowej wpadł nam w ręce gadżet, który ma uchronić kierowcę przed zaśnięciem za kierownicą. Za 24 zł dostajemy rzecz, która przypomina bezprzewodową słuchawkę do telefonu. Obudowa jest wykonana z tworzywa sztucznego, a mocowanie dopasowujące się do ucha jest elastyczne i wygodne.
Sprzęt ma tylko jeden przycisk, który służy do włączania i wyłączania. Instrukcja obsługi jest dość krótka i zawiera tylko kilka podpunktów, dlatego nikt nie będzie miał problemów korzystaniem z takiego budzika.
Jego działanie polega na tym, że przy pochylaniu głowy do przodu (jak przy zaśnięciu) urządzenie wydaje piskliwy dźwięk. Ustaje on jak tylko głowa wróci do pionu. Teoretycznie to bardzo proste i skuteczne rozwiązanie. Jednak już po kilkunastu minutach korzystania z niego zauważyłem, że aktywuje się on przy każdym pochylaniu głowy. Niezależnie od tego, czy regulujemy poziom głośności odtwarzacza, czy sięgamy do gałki zmiany biegów, to budzik przypomina gwałtownie o swoim istnieniu.
Jeśli macie problemy z zasypianiem, to warto pamiętać o tym, żeby nie ustawiać sobie w kabinie wysokiej temperatury, a wnętrze warto od czasu do czasu przewietrzyć. Dodatkowo gdy kierowca robi się senny, powinien zatrzymać się w bezpiecznym miejscu i chwilę odpocząć, pogimnastykować się lub po prostu przespać.
Jeśli natomiast obawiacie się długotrwałej jazdy, inwestycja w tego rodzaju urządzenia ma sens, pod warunkiem, że jesteście w stanie znieść serię niezamierzonych aktywacji urządzenia. Dodatkowo, sporym plusem jest to, że fabryczne systemy zapobiegajace zaśnięciu za kierownicą wymagają dopłaty do kilkunastu tysięcy zlotych.
Jak skorzystać z budzika i jak brzmi jego sygnał dzwiękowy pokazaliśmy na filmie poniżej: